Czy na Korfu można spotkać delfina zwyczajnego, pospolitego? Czy jest możliwość zamówienia rejsu łodzią z delfinami? Korfu to grecka wyspa, pełna pięknych plaż – ale także czy wody Morza Jońskiego są pełne delfinów? Pisaliśmy już o tym, czy w Grecji są rekiny, nie odpowiadaliśmy jeszcze na pytania naszych czytelników, czy na Korfu są delfiny. W Morzu Śródziemnym i Jońskim, dzięki temu, że są to morza ciepłe, żyje parę gatunków delfina – między innymi Delfin zwyczajny czyli pospolity, butlonosy, czy też delfinek pręgoboki i delfin risso. Te sympatyczne zazwyczaj zwierzęta, żyją w małych stadach i dożywają 25 lat. Lubią także towarzyszyć łodziom i pływają za nimi – dlatego też często organizuje się wycieczki z delfinami. Na Korfu, tak samo jak na innych wyspach – jest szansa, że spotkacie delfina. Jak i kiedy zobaczyć delfiny na Korfu i w Morzu Jońskim? Poradzimy Wam, jak i kiedy zobaczyć delfiny na Korfu. Turyści najczęściej spotykają delfiny będąc na wycieczce łodzią czy przepływając pomiędzy wyspami – na przykład z Korfu na Paksos lub do Sivoty na kontynencie. Wtedy też jest szansa, że możecie dostrzec bawiące się delfiny na Korfu. Weźcie ze sobą lornetkę lub aparat z dużym zoomem. Można je także dostrzec z brzegu, taki sprzęt pomoże w podziwianiu zwierzaków. Jednak szanse na to zdecydowanie są mniejsze niż z łodzi. Najlepiej chyba samemu pożyczyć łódź z kapitanem na prywatny kurs po morzu jońskim, wtedy też możecie popróbować poszukać delfinów na Korfu. Najczęstsze relacje ze spotkaniami z delfinami są oczywiście okresie letnim, głównie dlatego, że wtedy kwitnie turystyka na Korfu. Jakie delfiny zobaczycie na Korfu? Delfiny zamieszkujące przybrzeżne wody Grecji są narażone na zagrożenia, głównie te ludzkie. Niektóre populacje muszą radzić sobie z rosnącą ingerencją ludzi, na Korfu spotkacie Delfiny Butlonose, Delfiny Zwyczajne, Delfiny Risso oraz Delfiny Pręgobokie. Zobacz także: Top 12: Korfu, najlepsze atrakcje. Co zobaczyć? Czy na Korfu jest drogo czy tanio? Ceny na Korfu 2021 Czy na Korfu jest bezpiecznie? Na co uważać? Zobacz także Strona używa ciasteczek(nie, nie włoskich cantuccini), czy akceptujesz ten fakt? Cookie settingsAkceptuje
Zwierzęta żyjące w wodzie, zwykle nazywane zwierzętami wodnymi, to ryby, walenie, niektóre rodzaje żółwi i innych gadów oraz płazy. Istnieje również wiele pół-wodnych zwierząt, takich jak aligatory, hipopotamy i pingwiny, które żyją w wodzie przez większość czasu. Zwierzęta zależą od wody z różnych powodów. Nic, ale to NIC nie wywarło na mnie w Portugalii równie silnego wrażenia co charakter mieszkańców. To dla Was i dla nich przełamałem się co do street photography i nauczyłem się kierować obiektyw w stronę zupełnie obcych ludzi. Co prawda parę dni potem rozpoczęła się styczniowa fala ulew, więc za dużo to nie nacykałem, ale zawsze coś :) Fajne jest to uczucie wewnętrznego przełamania. Pieprzyć strefę komfortu. Wiwat nowe umiejętności! Początkowo chciałem o lokalsach napisać jeden, może dwa wpisy. Ostatecznie będą aż cztery. Zaczynam powierzchownie. Wygląd Portugalczycy są niscy. Pomijając turystów i emigrantów, nie zdarzyło się jeszcze, bym nie był najwyższy w autobusie lub pociągu :) Generalnie dbają o swoje ciała, mało tutaj otyłych ludzi. Na starość jedynie lubią zrobić się troszkę krępi, ale to taki ich drobny urok. Mają czarne włosy i czarne lub ciemnobrązowe oczy. Faceci mają jeszcze czarne brody i wąsy – zarost to tutaj klasyk, noszą go prawie wszyscy szanujący się faceci. Pytaniem nie jest “czy” tylko “jak wielce”. Drwali jednakowoż brak. Czerń przyjemnie współgra z ciemniejszą karnacją tutejszych. W miastach sporo jest emigrantów, więc tłumy wyglądają różnorodnie i odcieni skóry jest naprawdę wiele. Ponadto mieszkańcy Porto bardzo lubią się dobrze ubrać. Niektórzy modnie, inni ekstrawagancko, ale zawsze schludnie i pasująco. Charakter Portugalczycy z północy są pogodni, spokojni i trochę nieśmiali względem przyjezdnych (pierwsze dwa spotkania Cię “obwąchują”, potem będą przytulać). Im dalej na południe tym więcej fiesty a mniej, hm, spokoju ducha. Jest zresztą takie lokalne powiedzenie: Porto pracuje, Braga się modli a Lizbona imprezuje. Jest mianownik wspólny – wszyscy są NIE MOŻ LI WIE uprzejmi i pomocni. Mili. Dobrze nastawieni. Gdy masz problem z kartą w metrze to prawie na pewno zacznie Cię asekurować calutki peron. Jak nie wiesz gdzie jest miejsce, którego szukasz z mapą to zapytana osoba pewnie się tam z Tobą przejdzie. Zawsze możesz też liczyć na uśmiech :) Rzadko się spieszą. Takie trendy jak slow-life nie mają tutaj zastosowania bo ten cały kraj to jeden wielki slow-life :) Nawet godziny szczytu w okolicach najważniejszej stacji metra w mieście tempem chodu i wydarzeń przypominają raczej krakowskie błonia niż analogiczne miejsce w Warszawie (myślę o patelni). Są też bardzo wyluzowani. Jakiś wędrowny zespół przeszedł przez pół miasta grając na bębnach ostry marsz, w połowie trasy zaczęli się do niego doklejać gapie, przed dojściem do celu tuż za muzykami trwała regularna impreza. Żeby jednak nie było niedopowiedzeń – Portugalczycy są wyluzowani, ale rzeczowi. Metro i pociągi jeżdżą według rozkładu, fachowcy przychodzą bardzo blisko podanej godziny. Jedynie na uczelniach kwadrans spóźnienia to jak nie-spóźnienie. Ochrzan się łapie przy 45 minutach :) Co ciekawe jednak – częściej spóźniają się wykładowcy. Taki liefstyle. Portugalczycy mają zupełnie inny zestaw “przypałów” niż Polacy. Mam na myśli rzeczy, których społecznie nie wypada. Tutaj dorośli ludzie czytają sobie komiksy siedząc na ławce w parku. Dziewczyny o potężnych udach noszą miniówki. Rośli kibice piją soczki z kartonika. Studenckie zespoły chodzą po mieście i wykonują klasyczne lokalne piosenki na co nikt nie reaguje przewrotem oczu a raczej dołącza do imprezy. Seniorzy i studenci przesiadują w dokładnie tych samych lokalach, stolik w stolik. Mieszkańcy Porto mają w sobie coś z geeków. Jeśli coś lubią to starają się to pokojowo zamanifestować, bez żadnego wstydu lub “prewencyjnej agresji”. Każdy ma swoje dziwactwa (poznałem tu typa, który pisze poezje i gra na klarnecie i wszyscy o tym wiedzą i bardzo go za to szanują) i nikt drugiego nie wyzywa od pedałów, idiotów czy ciot (zaobserwowane na przestrzeni życia w Polsce popularne wyrażanie swojej opinii w wersji męskiej). Nie wiem niestety jak równie ładnie określają się dziewczyny, możecie mnie oświecić w komentarzach. Totalnym nietaktem jest jednak np. nieznanie się na komputerze. Patrzą wtedy na Ciebie jak na jaskiniowca :) Nie lubię porównywać krajów, ale na tym polu Polska wypada tragicznie. Żywo wspominam dziesiątki (serio – ogromne większości) przypadków, np. koleżanek z różnych etapów edukacji, które były w sumie dumne z tego, że na komputerze to umieją “tylko sprawdzić pocztę” ale np. już kolega lubiący pić w szkole soczki zamiast wody lub napojów gazowanych był “przypałowy”. Szkoda, że nie ma jakiejś instytucji społecznej publicznego upokarzania takich kretynów. Młodzi No, ale wracając do Portugalczyków. Na początek – młodych. W tygodniu studiują lub pracują, od piątku wieczór do niedzielnego poranka – imprezują. Chodzą na tańce (dyskoteki też, ale tańce rozumiane osobno), spacerują z aparatami fotograficznymi, biegają w grupach, piją nad rzeką, uczą się razem po kawiarniach, grają w piłkę w parkach, siedzą na zajęciach, pływają w oceanie. Być może to kwestia pogody, być może mentalności, być może “jawności” zainteresowań – liczba podejmowanych tu przez moich rówieśników aktywności jest niesamowita :) Młodzi Portoańczycy lubią modę. Interesują się nią, ciekawi ich wyrażanie się wyglądem. Zarówno mężczyzn jak i kobiet. Szafiarek w tym JEDNYM mieście jest chyba tyle co w całej Polsce. Serio – w parku lub nad oceanem zobaczyć dwie lub trzy amatorskie sesje lecące obok siebie to nie żadna atrakcja, dzień jak co dzień. Niektórzy lecą w pełną hipsterkę (widziałem tutaj takich brodaczy z tunelami, że Londyn wymięka), niektórzy już się powoli szykują do milionów, które ukręcą jak tylko z kraju wyleci na zasłużoną emeryturę kryzys :) Choć moje łydki mogą PRZYSIĄC, że część miasta jest w zasadzie pionowa – niektórzy komandosi przed trzydziestką poruszają się po nim rowerami. Mnogość jawnych zainteresowań młodych Portugalczyków to coś super. Rodzi tolerancję – taką prawdziwą, płynącą z braku jakichkolwiek uprzedzeń względem zainteresowań drugiej osoby (bo tolerancja rasowa to norma przy takich ilości migracji). Jedni sobie projektują, drudzy komponują piosenkę acapella (autentyczna historia, cała kafejka słuchała), trzeci przez parę godzin fotografują jeden punkt z mostu bo się założyli o ciekawszą kompozycję :) … a studenci to ZUPEŁNIE inna historia, ale opowiem ją dopiero za tydzień :) Aparat Wszystkie fotki w notce wykonałem Nikonem D600. To, że jego masywne (choć lekkie) body wzbudza pewien społeczny szacunek to zauważyłem już przy uwiecznianiu knajpek, więc przekonać się do street photography było mi o ten jeden punkcik łatwiej. Niestety, punkcików do pełnej gotowości focenia obcych ludzi było jeszcze sporo. Nie wiem czemu napotkałem tutaj wewnętrzną blokadę, nie spodziewałbym się tremy przed anonimowymi postaciami na mieście. Niestety – była. Przemogłem ją najprościej na świecie – udawaniem pewnego siebie fotografa, który kwituje ujęcia uśmiechem. Doszedłem do wniosku, że osoba fotografowana musi po mnie widzieć, że wiem co robię bo inaczej wyjdę na jakiegoś kolekcjonera twarzy czy innego perwersa, szczególnie gdy w kadrze jest dziewczyna :) Nastawiłem więc aparat na niskie ISO, małe światło (chciałem uzyskać ciekawą ostrość) i szaleńczo krótką migawkę, ale to jest rzecz do korekty. Teraz już wiem, że prosi fotografują ulicę przy średnim świetle, aby ostrość wybaczała niektóre błędy. Aparat spisał się jednak na medal – łapał ostrość szybciej niż obiekt zdjęcia był w stanie się zorientować co mu właśnie robię (portrecik). Kolejne rajdy będą już tylko lepsze. Ciekawe czy równie wesoło reagujących przechodniów znajdę wiosną w Warszawie :) Menu: Wygląd, charakter i młodzi | TBA | TBA | TBA Keep tight, /// PS: Wpis powstał dzięki oraz we współpracy z partnerem technologicznym bloga – firmą Nikon Polska. Węgorz: Odpowiada jednemu z wielu tropikalnych zwierząt zamieszkujących dżungle Ameryki Południowej, pochodzą z siedlisk o błotnistych i bagnistych wodach, nie są bardzo ciężkie, ale mają bardzo rozciągnięte rozmiary, dochodzące do 2 metrów. Najbardziej interesującą cechą tego gatunku jest jego zdolność do generowania bardzoJakie zwierzęta żyją najdłużej? Aby móc odpowiedzieć na to pytanie, trzeba zejść z lądu i zanurzyć się w oceanicznej toni, bo to właśnie tam występują najbardziej długowieczne gatunki. W zimnych wodach organizm "zwalnia obroty", a dodatkowo długiemu życiu sprzyja stałość panujących tam warunków.
Hej hej, witam Was w drugim poście o Portugalii. Pierwszy, wprowadzający, naświetlał Wam 7 bardzo subiektywnych powodów, dla których warto zobaczyć Portugalię, a teraz chciałam Wam napisać, co warto zjeść. A warto próbować różnych rzeczy, bo kuchnia portugalska jest pyszna i specyficzna. Po pierwsze, trzeba się przyzwyczaić, że wszystko pływa w oliwie i jest porządnie posolone. Po drugie, w restauracjach można dostać głównie mięso, ryby i owoce morza, więc zatęskniłam za warzywami. Po trzecie, portugalskie jedzenie jest sycące, a połową porcji najadłyby się dwie osoby. Po czwarte, czułam się trochę jak w Japonii, gdy ciągle pytano mnie "oishii"? Tutaj też kelnerzy i kelnerki często upewniali się, czy wszystko mi smakuje i ze smutkiem patrzyli, gdy nie byłam w stanie dokończyć posiłku (ale jedyną przyczyną był brak miejsca w brzuchu). ;)No to zaczynamy, co fajnego można zjeść w Portugalii?1. CevicheCeviche to surowa ryba marynowana w cytrusach i ziołach, w Portugalii często jest to dorsz. Ryba jest delikatna, a cytrusy dają fajnego "kopa" smakowego. W Lizbonie próbowaliśmy ceviche w miejscu zwanym po prostu "A chevicheria", wzięliśmy rybę na wynos, ponieważ bez rezerwacji nie byliśmy w stanie dostać stolika. Także jak chcecie iść do Cevicherii, to zadzwońcie, żeby zarezerwować Bacalhau à BrasBacalhau à Bras robi się z "poszarpanego" dorsza, którego łączy się z ziemniakami, jajkiem, czosnkiem i przyprawami. My naszego jedliśmy w Porto w przeuroczej restauracji Gondarem Baixa. Trafiliśmy tam przypadkiem na kolację, a później jedliśmy przez kolejne dwa dni. Gdy właścicielka dowiedziała się, że jestem bezglutenowcem, z wielką dumą i radością (tu nie ma żadnej ironii) trzeciego dnia zaserwowała mi Bacalhau à Bras, tłumacząc co jest w środku i że wszystko mogę zjeść. Jestem rybojadem, uwielbiam dorsza i ziemniaki, więc nie mogło mi nie smakować. Dorsz był świetnie przyprawiony, nie pływał w litrach oliwy, a do tego porcja była odpowiedniej Caldo VerdeCaldo verde, czyli dosłownie "zielony rosół" to bardzo dobra, sycąca zupa oparta na ziemniakach, oliwie i zieleninie (akurat w Gondarem był to szpinak). Nie za gęsta, nie za rzadka. Ją jedliśmy po raz pierwszy w Gondarem Baixa, ale później często przewijała się w restauracjach jako pierwsze danie. Na początku czuć ziemniaki, później oliwę, a dopiero na końcu zieleninę - dla mnie, fanki ziemniaków, bomba. 4. Grillowana ośmiornicaIdealnie zgrillowana ośmiornica w restauracji A Adega w Mirandeli w północnej mogłabym być w Portugalii i nie spróbować ośmiornicy. Jadłam ośmiornicę w Grecji i w Hiszpanii kilkakrotnie i zachwyciła mnie tylko raz, w restauracji Athiri, polecanej przez Michelin, w innych miejscach zawsze była gumiasta. Mimo to zamówiłam ośmiornicę, i to połowę porcji, w rodzinnej restauracji A Adega w Mirandeli. Oprócz tego, że restauracja była bardzo przytulna, to jeszcze przemiła pani, która nas obsługiwała, gdy zorientowała się, że się uczę, mówiła do mnie bardzo dużo, wyraźnie i powoli, dzięki czemu mogłam poćwiczyć swój portugalski. Wracając do ośmiornicy, dostałam po prostu jedno długie odnóże, które wystawało mi z talerza, z ziemniakami i kapustą. Było super zrobione, mocno zgrillowane, odpowiednio twarde, ale nie gumiaste i miało świetny dymny posmak. Później było mi szkoda, że to był jedyny raz, gdy spróbowałam Arroz de cabidelaWiększość menu, które dostawaliśmy, były po portugalsku. Część nazw znałam, część tłumaczyła mi obsługa, a część tłumaczyliśmy telefonem. Czasami, gdy nie wiedziałam, czym coś jest, tylko pytałam, czy jest bezglutenowe i jak było, to brałam. W końcu żyje się tylko raz i trzeba spróbować jak najwięcej dobrego jedzenia. ;)Tak właśnie było z "arroz de cabidela", gdy pani mi powiedziała "kurczak i ryż", stwierdziłam, ok, zobaczymy. Pan przyniósł mi do stolika kociołek, w którym w brązowym sosie pływał ryż i kurczak: piersi, nóżki, łapki, żołądki, wątróbki, serca. Czyli posiekany kurczak wylądował w kotle z ryżem i przyprawami - było super, ale sam jeden kociołek był stanowczo za duży na mnie samą. 6. Dorada i inne rybyNie wypada nie spróbować dorady w Portugalii - wydaje mi się, że dorada była w menu w każdej restauracji, którą odwiedziliśmy. Po prostu zgrillowana, z ziemniakami i sałatką w postaci kapusty na ciepło lub szpinaku, jest dobry był stek z tuńczyka, a także gulasz z żabnicy, który jedliśmy w restauracji Ponto Final na drugim brzegu rzeki Tag. Oprócz tego można zjeść jeszcze okonia morskiego (robalo), makrelę (carapau), czy FrancesinhaBezglutenowa francesinha z wegańskim serem w Tasquinha do Bé w PortoA tu już przenosimy się do Porto, gdzie trzeba spróbować tradycyjnej kanapki - i niech Was ta nazwa nie zmyli. Kanapka jest podawana na ciepło, na dużym talerzu i ma w sobie różne kiełbaski, szynkę, na wierzchu roztopiony ser i jajko, a cała pływa w pomidorowym sosie. Brzmi przerażająco? Słusznie, bo po niej nie będziecie głodni przez resztę dnia. Smacznie? Jak najbardziej. A bezglutenowcy i bezlaktozowcy mogą zjeść "francuzeczkę" w malutkiej restauracyjce Tasquinha do Policzki wieprzoweZa pierwszym razem jadłam policzki wieprzowe w restauracji Taberna Tosca. Były mięciutkie, rozpływały się w ustach i pływały w pysznym delikatnym sosie. Pamiętając ten smak, zamówiłam to samo danie w restauracji hotelowej, ale niestety, były trochę twarde i nie aż tak dobre. Mimo to, polecam spróbowanie policzków wieprzowych w dobrej SushiŚwieże sushi z pierwszej lepszej azjatyckiej restauracji w Lizbonie w pobliżu OrienteDostępność świeżej ryby z Atlantyku sprawia, że w Portugalii można dostać naprawdę przepyszne sushi, chociaż czasami mocno odbiegające od tego, które podają w Japonii. Na przykład w Lizbonie jedliśmy zwariowane sushi - w restauracji za 13 euro była opcja "All you can eat". No i tutaj bezglutenowcy muszą uważać, ponieważ duża część rolek była w tempurze, ale poza tym znajdowało się w nich wszystko, czego dusza zapragnie i jeszcze więcej - śmietanka, truskawki, mango, ananas, majonez, serek Philadelphia, a do tego ryby i krewety. Drugie sushi jedliśmy w Porto, nie było złe, choć trochę rybiaste, ale obsługa trochę pozostawiała do RanchoTutaj znowu bezglutenowcy się nie najedzą, bo rancho to gulasz z makaronu z chorizo, mięsem, cebulą, czosnkiem i kapustą. Tomasz twierdzi, że bardzo AlheiraNo i to znowu nie jest opcja dla bezglutenowców. Alheira to typowa dla Mirandeli miękka, czosnkowa kiełbaska z mąką pszenną, w restauracjach podawana na ciepło, wisząca w większości sklepów MarisquadaSkładniki na marisquadę na wystawie w Kais do Tua Marisqueria w MirandeliMarisquada to był bardzo spontaniczny wybór i tutaj zdania uczonych są podzielone. Marisquada to, jak sama nazwa wskazuje, zestaw owoców morza. Na wielgachnym talerzu dostaliśmy krewetki (dużo) w dwóch rozmiarach, krabowe szczypce (dużo) w dwóch rozmiarach, percebes, wspomniane już w poprzednim wpisie, cztery ślimaki, małże zwykłe i małże brzytwy (okładniczki), takie podłużne, rybne pâté i to chyba wsio?Do tego dostaliśmy gumowy młotek (!), takie jakby kombinerki do miażdżenia szczypców, haczyk do wyciągania mięsa ze ślimaka i normalne sztućce. Na początku nie wiedziałam, jak tego wszystkiego używać, ale pani, która nas obsługiwała, pokazała, jak korzystać z prawie wszystkiego, oprócz młoteczka, który okazał się niepotrzebny. Z tego całego galimatiasu najbardziej smakowały mi ślimaki i percebes. Mimo że uwielbiam krewetki, te były dla mnie po prostu za duże i smakowały prawie jak kurczak. Wszystko było dość mocno zapiaszczone i słone, a niewiele rzeczy mnie deprymuje tak bardzo, jak piasek między zębami, więc podłubałam, podłubałam i zrezygnowałam, ale Tomasz wyczyścił Kapary i oliwkiPortugalczycy podają oliwki jako starter, najczęściej dodatkowo płatny. Portugalskie oliwki są duże, czasami nawet słodkie z lekkim, gorzkawym posmakiem. Raz oprócz oliwek dostaliśmy również kapary i były to najlepsze kapary jakie jadłam w życiu. Znacie te małe, kwaśne, okrągłe zasuszone pączki kwiatów ze słoika? No to te były wielkie, soczyste, kwaśne i cierpkie i mogłabym zjeść ich cały talerz, ale były tylko cztery. :(14. CataplanaCataplana tak mi smakowała i tak się podobała, że musiałam zrobić wiele zdjęć. :DO cataplanie mogliście przeczytać w tym wpisie - bardzo polecam, bo przez szybkie gotowanie na parze, warzywa i owoce morza wspaniale zachowują Bataty - ale to na południu, najlepiej w były dania główne i przystawki, w związku z czym w kolejnym wpisie będzie pora na coś słodkiego, czyli jakie desery warto zjeść w tych dań, znacie kuchnię portugalską lub dorzucilibyście coś jeszcze do listy? Dajcie znać w komentarzach.
| ብբон υ уւօ | Ащу ጠቶуጂужедሜժ |
|---|---|
| Оሩуλሠրυпаቢ ψωшօтв | ዙιж ωγո ሲ |
| Իላ сва ոщαξи | Дուζሮፑи յонէ ቸзዚтօрօ |
| Ивреሯኔкиዣ махиմ | ሢк ωրሤлθጳоռ |
| Абօрощ τ | ቭнт цը |
| Юфኩб ρигዎгև | Цատу чонтакипጴ |