Gość Asienka1986. Witam mam kłopot i to spory. Chodzi o mojego narzeczonego i o jego zachowanie. Dla mnie jest dobry itd ale tylko w stosunku do mnie. Nigdy nie chciał jechać ze mną do mojej
Odpowiedzi A nie wolalabys chlopaka w swoim przedziale wiekowym..? adi142 odpowiedział(a) o 14:05 Dziewczyno znam to,niewyśmiewaj mnie ale mam 11 lat ,powiem ci co zrobić w numerach; mu wprost że go kochasz czy chce z tobą chodzić;i tu klops,ale dla miłości wiek to nie przeszkoda liczy się to jak bardzo się uczucie nigdy niewiesz dla kogo. tu musisz się zastanowić,wybrać drogę: a)pogodzić się z losem i (albo rozstać się w zgodzie i zostać przyjaciółmi,albo zerwać wszelkie kontakty) Zalecam to drugie. b)Zależy jak mocna jest bardzo to nieukrywać tego,tylko okazywać(wiesz o co chodzi) I tu sama wybierz głos serca,zrób jak uważasz. Sam mam dziewczynę,mieszka daleko ze 50 miała przyjechać,ale nie przyjechała,bo jest cierpię bardzo sama pomyśl dlaczego. się baaaaardzo mocno,i jesteśmy z tego samego roku. adi142 odpowiedział(a) o 14:08 Jeszcze jedno,ja nie odpowiadam by nabić puktów,tylko po to aby pomagać ludziom. powiedz mu w prost, że go kochasz i chcesz z nim być. Nie musicie przecież od razu uprawiać seksu.. (za to mógłby iść do więzienia). Skoro ty też mu się podobasz, napewno się zastanowi kiedy usłyszy od Ciebie takie słowa. [LINK] Ja też mam problem z różnicą wieku : | kamcia94 odpowiedział(a) o 15:14 powiedz mu ze go kochasz i chcesz z nim byc :) ale nie wolala bys kogos w twoim wieku a pomysl co na to twoi rodzice powiedza Uważasz, że ktoś się myli? lub Wszystkie programy prorodzinne niestety zawiodły. 500+ na każde dziecko nie przyniosło zakładanego rezultatu, 1000+ na kolejne dziecko również skończyło się fiaskiem. – Nie uważam tego za złą nowinę. Wiele osób, zanim podejmie decyzję o małżeństwie, chce się upewnić, że na pewno dadzą radę stworzyć rodzinę. Kiedy przywiązanie do rodziny zmienia się w uciążliwą zależność i całkowite oddanie? Jak wybrać pomiędzy współmałżonkiem a rodziną pochodzenia? Co jeśli rodzina jest dla niego ważniejsza ode mnie? Poznajcie odpowiedzi na te pytania. Pytanie od czytelniczki Jak uświadomić mężowi, że jest za bardzo przywiązany do rodziny i rzuca wszystko i lata na ich posyłki, gdy sobie tego zażyczą. Czasami tracę wiarę w to, że jestem numerem jeden. Jak uświadomić mężowi? Pytasz o to, co zrobić, żeby mąż stał się świadomy zbyt intensywnego przywiązania do rodziny. Rozumiem, że jest to dla Ciebie trudne i chciałabyś, żeby zmienił swoje zachowanie. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy możesz cokolwiek zrobić w kwestii „uświadomienia”. Chcesz go przekonywać? Pokazywać mu przykłady? Udowadniać? Co miałoby na celu owo „uświadamianie”? Warto najpierw zastanowić się nad tym, jakiego efektu oczekujesz, czy jest on możliwy i czy zależy od Ciebie. Jeżeli rozmowa prowadząca do uświadomienia niczego nie przynosi, pomyśl, czy zamiast tego nie chciałabyś opowiedzieć mu o swoich emocjach? jak się czujesz, kiedy go potrzebujesz, ale on wybiera swoją rodzinę? przykład: Jest mi smutno / ciężko / trudno, kiedy ignorujesz moje potrzeby kosztem spełniania potrzeb Twojej rodziny ALBO Czuję się niezauważona / nieważna / samotna, kiedy kolejny raz do nich jedziesz i nie spędzasz czasu ze jakich sytuacjach nie czujesz się numerem jeden i dlaczego?przykład: Kiedy dwa weekendy pod rząd jesteś u swojej rodziny, czuję, że nie jestem dla Ciebie numerem jeden. Brakuje mi więcej wspólnego wolnego czasu ALBO Mam wrażenie, że Twoja rodzina jest dla Ciebie najważniejsza. Jak Ty to widzisz?jak chciałabyś, żeby Twój mąż dzielił czas między jego rodzinę a Ciebie?przykład: Chciałabym, żebyśmy wspólnie uzgadniali plany z uwzględnieniem czasu dla Twojej rodziny i dla nas ALBO Czy możemy porozmawiać o granicach względem Twojej i mojej rodziny? Chciałabym to przegadać na nowo i porozmawiać o tym, jak się w tym czujemy. Wiem, że to trudne, ale spróbuj nie oceniać i nie komentować jego zachowania. Jeśli możesz, to bardziej skup się na emocjach, które przeżywasz. Może w takiej rozmowie odkryjesz coś nowego o sobie? Rodzina pochodzenia czy własna rodzina jako numer jeden? To pytanie, które często nas dotyka, kiedy zakładamy własną rodzinę. Sama piszesz, że tracisz wiarę w to, że jesteś numerem jeden. Nieraz w nowej sytuacji życiowej zastanawiamy się: czy jestem bardziej mężem / żoną czy synem / córką? Jak dbać o relację z rodzicami i o relację ze współmałżonkiem równocześnie? Czy trzeba dokonać jednego ostatecznego wyboru? W moim odczuciu warto dokonać wyboru, który nie wyklucza żadnej ze stron, ale określa priorytety i granice na dany czas. No bo czy to, że kochamy współmałżonka i nasze dzieci oznacza, że nie kochamy swoich rodziców? Nie, to oznacza, że kochamy ich inaczej i chcemy im poświęcać różną ilość czasu i uwagi. Przykładowo, kiedy choruje jeden z naszych rodziców, a drugi nie może się nim zająć, potrzebujemy tak zorganizować się w rodzinie, żeby rozplanować opiekę. Albo kiedy w naszej rodzinie pojawia się dziecko, możemy potrzebować pomocy ze strony rodziców (dziadków). Jednak na co dzień będzie sporo takich momentów, kiedy każdy będzie zajmować się swoim życiem, swoją rodziną i swoimi sprawami. Czy rozmawialiście o tym, jakie macie do tego podejście? Czy przegadaliście granice, które są ważne dla Waszej rodziny? Jak możecie pogodzić różnice w podejściach tak, żeby jedna strona nie czuła się zraniona? To mogą być rozmowy, do których będziecie wracać, zależnie od sytuacji w jakiej znajdziecie się Wy i Wasze rodziny. Chcę być numerem jeden. Jak to zrobić? Mogłabym napisać tutaj tylko jedno zdanie: to nie Twoje zadanie, ale jeszcze coś dopiszę. Kiedy przeczytałam, że czasem tracisz wiarę w to, że jesteś numerem jeden, pomyślałam, że z tego zdania woła wielka tęsknota za miłością. Za byciem zauważoną, usłyszaną, pokochaną. Cieszę się, że widzisz ją w sobie i że chcesz ją nazywać i komunikować swoje potrzeby. Na koniec chcę Cię zachęcić do refleksji nad kilkoma pytaniami. Co dla Ciebie znaczy bycie numerem jeden? Czego konkretnie oczekujesz po takim wyborze? Czy był już Twoim życiu ktoś (z rodziny, przyjaciół, poprzedniego związku), kto zawiódł Twoje oczekiwania w tej kwestii? Jeśli tak, to jak to wspominasz? Czy Twój mąż jest dla Ciebie numerem jeden? Czy wiesz, jakie on ma oczekiwania po takim wyborze? Spróbuj zastanowić się nad tym, czy te pytania coś w Tobie poruszają. Jeśli wszystkie powyższe punkty nie pomogą, zachęcam Cię, udaj się do specjalisty, który profesjonalnie Ci pomoże. To nic złego. P. S. Zapytałam Was na instagramie o to, co poradzilibyście w takiej sytuacji. Padły poniższe odpowiedzi: Powiedzieć wprost o swoich odczuciach: mam wrażenie, że jestem mniej ważna dla Ciebie i sprawia mi to przykrość. Podać przykłady, kiedy czuję się mniej powiedzieć wprost, ale to trudny wprost: teraz masz własną rodzinę, za którą jesteś odpowiedzialny. Dołącz do nas i wesprzyj nasz projekt Jesteśmy z Wami w ramach projektu „Wybieramy miłość” już 4 lata i wspieramy Was w tworzeniu dobrych, głębokich i satysfakcjonujących związków. To dzięki Wam poruszamy wiele wartościowych i ważnych tematów i chcemy robić to dalej. Wielokrotnie otrzymywaliśmy od Was pełne wdzięczności słowa. Chcemy, żeby nasza działalność była coraz szersza i coraz bardziej regularna, dlatego zapraszamy Was do wsparcia naszego rozwoju. W podziękowaniu za pomoc mamy dla Was prezenty, „Małe miłości”. Przeczytaj poprzednie teksty z cyklu Zapytaj nas o miłość: #1 Jak pozbyć się lęku, że po ślubie mąż przestanie się o mnie starać?#2 Ja chcę ślub za pół roku, on za półtora. Jak się dogadać?#3 Na jakie komplementy czekają mężczyźni?#4 Mam wiele wątpliwości, jak je oswoić?#5 Czy po ślubie wszystko trzeba robić razem?#6 Kiedy zrezygnować ze związku?#7 Po jakim czasie się zaręczyć?#8 Mój chłopak choruje na depresję. Co teraz?#9 Co jeśli nigdy nie znajdę Tego Jedynego?#10 Seks a wojna. Jak dbać o bliskość? Zapytaj nas o miłość Co jakiś czas dostajemy pytania na maila: „co zrobić, jeśli…”, „jak sobie poradzić…”, „może coś nam doradzicie…”. Bardzo chętnie na nie odpowiadamy, ale chcemy stworzyć dla Was taką przestrzeń, w której będziecie mogli nam zadawać pytania, a my będziemy mogli odpowiadać na nie wpisem na blogu. Zachowujemy pełną anonimowość pytań. Może Twoje pytanie dzieli więcej osób i nasza odpowiedź im pomoże? Nie wahaj się, napisz do nas już teraz na kontakt@ Nie zapomnij być na bieżąco: obserwuj nas na Instagramie, Youtubie i Facebooku oraz dołącz do grupy.
\n \n kochamy się ale nie możemy być razem bo mamy rodziny
Bo gdy odczuwają lęk wpadają w strach a lęk może być blachy lub nie blachy ale gdy do tego doliczymy COVID mamy przykład książkowej paranoi:) Jedynym sposobem leczenia jet nie leczenie, ludzie "chorują" bo wiedzą że mogą być wyleczeni a to nie są choroby tylko urojenia:) Jak to się mówi w żargonie "za dużo tefałenu":)
Wiersze o naszych rodzinach Moja rodzina to mama i tata, Choć nie mam siostry, ani brata, Nie jestem sam! Mam najwspanialszą ze wszystkich mam! Uśmiech na jej twarzy co dzień trwa, Choć często kłopoty przeze mnie ma. Słowem przygasić mnie potrafi, Ale gdy trzeba humor poprawi. Z tatą kłopotów mam bez liku, Zwłaszcza, gdy sprawdzi oceny w dzienniku. Ale gdy trzeba czas znajdzie dla mnie, Zagra w tenisa, nie wyda mnie mamie. Mam jeszcze babcię, najlepszą na świecie. Nigdzie takiej drugiej nie znajdziecie. Czasem z religii mi lekcje odrabia, A gdy nabroję za mną się wstawia. Ja mam natomiast 9 lat, Z radością poznaję świat. I powiem Wam w sekrecie, Uczę się w szkole najlepszej w powiecie. Choć mam rodzinkę małą, To mocno kocham ją całą. Moja rodzina wspaniała jest! Powiem krótko: „jest the best”! Maciej Pisarek Tata podśpiewuje dziś od rana, mama krząta się i gania. Mówi: „Szybko! Nie zdążymy!” Tata robi śmieszne miny… Brat wychodzi z miną śpiocha, nie otwiera nawet oka! I pytania wciąż zadaje: O dalekie, egzotyczne kraje… Pies, co ogon wciąż swój gania, się szykuje do śniadania. Na spacerek ją zabieram, przy okazji się dotleniam. Cały dzionek każdy z nas spędza wesoło z innymi czas… w przedszkolu, w szkole i w pracy radzimy sobie jak chojracy… Kiedy wieczór zapada, każdy przy stole siada… Wspólnie kolacyjkę spożywamy, chwaląc kulinarne dokonania mamy. Opowieści mamy wiele, w czwartek, piątek i niedzielę… Bo to czas radości, Kiedy każdy z nas w domu gości… Julia Postuła Moja rodzina 4-osobowa tata, mama, ja i mój mały brat. Zawsze wesoła i najwspanialsza na cały świat. Tata bardzo zapracowany, bez przerwy rysuje projekty. Mama cały dom sprząta i smaży smaczne kotlety. Ja chodzę do szkoły, nie mam do tego głowy. A mój brat jest przedszkolakiem i małym rozrabiakiem. Choć wspólnych chwil mało mamy, to razem się wszyscy bardzo kochamy. Kuba Cerynger Mama, tata, siostry dwie. Rano kłótnie każdy wie. Bo śniadania nie chcą zjeść i spakować nie chcą się. Ale dobra, spokój, już! Załóż buty do drzwi rusz! Znowu w szkole obydwie. Tata w pracy, mama też. I po pracy wnet do szkoły po kochane swe potwory. I już razem w domu są – lekcje szybko ukończą. A po lekcjach chwila przerwy zjemy obiad – dostaniemy trochę werwy. Szalejemy, szalejemy – czasu mało nim zaśniemy. Kot słodziaszek tuli się lecz nie dzieli się na dwie. Znowu wojna! Już to wiesz ….! Potem laptop, tablet, ale książki też. I tak dzionek mija Nam Idziemy spać dobranoc Wam. Arleta Zalewska ciocia jest kochana i przytula nas od rana. Mały Marcel ciągle chlipie, bo mu Daniel wylał picie. Jest też Loczek nasz kochany, który ciągle wcina banany. Moja babcia ciągle mówi: Chodź Makaron dam Ci buzi. A mój tatuś taki mądry, ciągle woła – bądź porządny! Bardzo kocham mą rodzinę z dumą w sercu brawa im biję. No i Dzynś mój kochany, kocur z niego niesłychany. Grześ Ławski Moja rodzina na każdy dzień: czy to poniedziałek, czy to wtorek, czy to sobota i niedziela. Moja rodzina na każdą pogodę na: burzę, śnieg, słońce czy też deszcz, ja zawsze kocham ich, a oni mnie i tak sobie żyjemy. Lecz jak nabroję to zawsze mi wybaczają, życie bez rodziny byłoby bez sensu. Moją rodzinę kocham najbardziej na świecie, bo co to za życie bez rodziny? Żadne, a inaczej mówiąc bez rodziny nie da się żyć! Nadia Rządkowska Moja rodzina jest czadowa, Ja i moje siostry to naszej rodziny połowa. Jest kochana mama i kochany tata, I mam starszego brata. A nawet mam ich dwóch, A każdy z nich to niezły zuch. Przyjeżdża też do nas dziadek, co nie nazywa się Tadek. Na imię ma Eugeniusz i niezły z Niego geniusz. Kocham moją rodzinkę i chętnie piję z nimi inkę. Karolina Rowicka Uwaga, uwaga tu opowieść się zaczyna, przedstawiam Wam bardzo – oto moja rodzina. Ja super Dawid, Mama krejzolka, Tata wciąż zajęty. Lubimy spędzać ze sobą weekendy. W naszej rodzinie mamy też Titi. Titi jest to kot znakomity. Titi rozrabia jak szalona. Gryzie, drapie to jest ona. Ja, Mama, Tata i mała Titi zawsze możemy na siebie liczyć. Dawid Jabłonka Moja rodzina choć nie jest mała, Jest bardzo miła i kochana. Tata za drzwiami z gitarą siedzi. Mama z garnkami w kuchni się biedzi. Mój brat Staś gra na tablecie. A ja? Z wierszem w pokoju siedzę. Wieczorem wszyscy razem siadamy i o dniu całym chwilę gadamy. Ujmując szczerze wszystkie te fakty Moja rodzina jest jak gość superaśny. Kajetan Majerczyk Mama, Tata no i Ja, to jest nasza rodzinka. Jeszcze Piorun mój kochany, co jest zawsze przytulany. Moja Mama jest wesoła i uśmiecha ciągle się. Gdy Ją witam pięknie rano to rozczula zawsze się. Tata mój ma srogą minę, lecz to mylne bardzo jest, Bo jest miły i kochany tak jak Piorun przytulany. No i ja Kajteczek Mały, co mam pomysł zwariowany. Raz na stole, raz pod stołem, Biegam, krzyczę, opowiadam, aż mi Mama odpowiada: Kajtku drogi! Dość tej trwogi! Bierz gitarę, no i w nogi! Do pokoju, poćwicz trochę, to Ci może wyjdą z głowy te psikusy i rozmowy. Lecz ja ciągle muszę skakać, bo to bardzo fajne jest. Ruch to zdrowie, każdy powie. Więc ruszajmy wszyscy się. Mama, Tata no i Ja, całkiem fajna ta rodzinka. Bo w rodzinie chodzi o to, aby zawsze razem być. I mieć dobry pomysł na to, żeby w zgodzie sobie żyć. Kajetan Plewnicki To nie nowinka, że moja rodzinka to: Mama, Tata, siostra, Ja i nasza psinka. Wszyscy bardzo się kochamy, Nawet z Bajką w piłkę gramy. Nasze hobby to smaczne gotowanie oraz sportu uprawianie. Na wspólne wycieczki chętnie jeździmy. Grzyby zbieramy i ryby łowimy. Nie obce nam też polskie góry, morza i piękne Mazury. Czytanie książek też nam nie obce, Bo naszym celem jest być światowcem. Muzykę również bardzo lubimy I na parkiecie chętnie tańczymy. To krótki opis naszej rodzinki nie wyłączając psinki. Marcel Kander Mama, tata, ja i siostra z nimi nie straszna żadna troska. Wszyscy w trudzie się wspieramy, razem zawsze radę damy. Gdy za oknem pada deszcz, przy rodzinie ciepło jest. Miłość nasza nas rozgrzewa, nam nie straszna jest ulewa. Bo rodzina to jest skarb, który wszystkich pieniędzy jest wart. Kacper Kucharski Moja rodzinka to mama, tata i ja, ale mam też małego czarnego psa. Rower, piłka, basen, narty oraz często wspólne żarty. Tata Robert wszystkiemu zaradzi. Mama Klaudzia dobrze doradzi. Bartosz Porzeziński Moja rodzina jest wspaniała mama, tata, siostra mała. Chociaż bywają ciężkie chwile, my wspieramy się co chwile. Tata często majsterkuję i ze mną samoloty buduje. A mamusia ma kochana, co maluje się od rana, I pracuję w pocie czoła jak zapracowana pszczoła. Jeszcze mam siostrzyczkę małą, bardzo lubię bawić się z nią rano. I mam dziadków ukochanych którzy karmią nas ciastkami. Sylwester Rokosz Moja mama jest kochana, długie włosy blondy ma. Moja młodsza siostra z rana na bębenku ciągle gra, bęc, bęc tralala, bęc, bęc tralala. A mój tatuś wieczny pracuś i w robocie siedzi wciąż. Za to ja się lubię lenić i oglądać TV czołg. Moja babcia jest skarbnikiem i rozlicza każdy grosz, a mój dziadziuś jest kochany i umowy mam z nim wciąż. Jakub Groniecki – Sasim Moja rodzina jest fajowa, zgrabna, kolorowa. Wszyscy ładnie tu gadamy i jedynek nie zbieramy. Nigdy nie ma u nas nudy, wszystko to za sprawą Kuby. Razem się uczymy i lekcje chętnie robimy. Wszyscy ciężko pracujemy i doświadczenie zyskujemy. Moja rodzina jest spoko ko, ko, ko. Jakub Stępień Ja jestem Kacper, mieszkam w Miłośnie, ciekawe co kiedyś ze mnie wyrośnie. Moja mamusia jest bardzo miła, całą Rodzinkę by wciąż karmiła. Tata w garażu spędza godziny, odkurza, sprząta i stroi miny. Mam siostrę Gosię, to mała księżniczka. Lubi się stroić jak baletniczka. Ja, mama, tata no i Gosinka to moja super fajna rodzinka. Kacper Tatarczak Moja rodzina jest bardzo fajna. A tak naprawdę całkiem zwyczajna. Wszyscy się bardzo kochamy, i zawsze o siebie dbamy. Kiedy wszyscy do domu wracamy, razem do obiadu zasiadamy. Tata uśmiecha się do mamy, i różne historie opowiadamy. A po obiedzie różne sprawy mamy, ja z bratem lekcje odrabiamy. Tata przegląda wiadomości sportowe, a mama czyta magazyny kolorowe. Kamil Pałysa Moja rodzina to ja, mama i tata, chociaż chciałbym mieć jeszcze starszego brata. Byłby moim najlepszym kolegą i przy nim nie bałbym się niczego. Mama o wszystkim zawsze pamięta, jest opiekuńcza i uśmiechnięta. Troszczy się o mnie każdego dnia, na wszystkie problemy sposoby zna. Tata jest moim najlepszym przyjacielem, od niego mogę nauczyć się wiele. Jest kochający i cierpliwy i zawsze bardzo sprawiedliwy. Filip Dachowski Mama, Tata, Siostra i Ja to moja rodzinka. Zawsze się wspieramy i bardzo kochamy. Lubimy razem się bawić. Nasza rodzinka jest bardzo wesoła, dlatego gdy pada jest z tego bardzo rada. Wtedy dobrze się bawimy: gramy w karty, różne gry, fajnie jest nam. Fajna paczka to my. Cóż, czas powiedzieć coś o mnie, mam 9 lat i chodzę do szkoły 353, mogę powiedzieć tak: Ona jest super! Interesuję się sportem. Na zakończenie – Moja rodzinka jest fajna! 😉 Kamil Sobczuk U nas w domu jest jak w kinie, Wszyscy się kochamy i nawzajem uśmiechamy. Moja Mama jest kochana, Bez Niej nudny byłby świat. Tata zawsze jest gotowy, by mi pomóc. Moja starsza siostra Zuzia, Wszystko wie jak nikt. A Marcysia, ma siostrzyczka, Trochę młodsza, jest kochana. Ja kochana, słodka i szczęśliwa, Że mam tę rodzinkę. U nas radość – to podstawa. Lubię gadać, że uwielbiam mą rodzinkę. U nas zawsze jest wesoło Wszystko dobre i wspaniałe. Zosia Łaszczuk Wszyscy od rana na twarzach uśmiechy mamy. Do siebie przez cały czas się uśmiechamy. Mama do taty, tata do mamy, ja do Mikusia i tak nawzajem. Wieczorem, gdy wszyscy kolację jemy, dobry humor jest, lecz czasem kłótnie się zdarzają. Po jakimś czasie zawsze się godzimy i od nowa się zaczyna. Moja rodzina jest kochana i bardzo kocham ją. Oliwia Modzelewska Moja rodzinka jest wybuchowa, zawsze na wszystko gotowa. Moja mama smacznie gotuje, i wszystkim w domu zawiaduje. Mój tata to wielki pracuś, a na imię ma Jacuś. I cóż powiecie na to, że już zbliża się lato. A ja jestem mądra, wiotka, słodka i powabna. Magda Rubaj Chciałbym opisać moją rodzinkę. To ja, tata, mama i Maciek, który ma zawsze fajną minkę. Tata uwielbia jeździć na rowerze Mama nas bardzo kocha i na kolana często bierze. Ja lubię czytać i chodzić do szkoły Maciuś biega po domu tak szybko jak pszczoły. Do naszej rodzinki jeszcze należy jamniczka Norka, która w koszyczku grzecznie leży. Rafał Kin Moja rodzina to tata, mama, siostra i ja. Tata całe dni w pracy siedzi, a gdy wróci na pewno na łyżwy mnie zawiezie. Mama odrobi ze mną lekcje i o kolację zapyta – najczęściej się wtedy najadam do syta. Upiecze ciasto, pogra ze mną w Monopol, a także w Chińczyka – bardzo ją kocham kiedy nie fika. Gdy moja siostra dobrze się wyśpi mam na jej temat porządne myśli . Gdy zaś obudzi się niewyspana to mam przechlapane z samego rana. O sobie niestety nic nie napiszę, bo lubię mieć na swój temat głęboką ciszę. Jarema Grabarczuk Moja rodzinka jest kochana Fajna i zakręcona mama. Jest tez zabawny tata co po kolegach dużo lata. Babcia i dziadek to biznesmeni. I jedzą dużo zieleni. Moja siostrzyczka to mała wariatka, rozchmurza mnie, połaskocze, a ja nie żałuję. Moja babcia Honoratka jest piękna, zwiewna i powabna. Maciej Bartold
- Nie lubię widoku czterech panów w studiu, którzy debatują o sprawach, które w największym stopniu dotyczą kogoś innego - mówi wojewoda mazowiecki, Tobiasz Bocheński. Typowany na
Z historycznego punktu widzenia małżeństwo i związki monogamiczne były zawsze czymś bardzo sensownym. Uzasadniała je przede wszystkim wspólna opieka nad dziećmi – powód dla wielu osób jak najbardziej zrozumiały także dzisiaj. Przez stulecia małżeństwo było społeczną koniecznością, bez której ani kobiety, ani mężczyźni nie mogliby przeżyć, a bycie tak zwanym singlem wydawało się czymś moralnie i społecznie podejrzanym. W wyższych warstwach społeczeństwa małżeństwo dodatkowo musiało spełniać pewne finansowe i polityczne kryteria. Dopiero moje pokolenie, które bardzo często żyło często bez państwowego zaświadczenia lub kościelnego błogosławieństwa, otworzyło drzwi do partnerstwa zbudowanego na uczuciach i dążącego do równości między kobietą i mężczyzną. Od tej pory nasze związki muszą mieć albo sens emocjonalny, albo spełniać potrzebę bliskości, dialogu i empatii obojga partnerów, a także zaspokajać głęboko zakorzenione pragnienie bycia prawdziwie zauważonym i docenionym. Uwaga! Reklama do czytania Cud rodzicielstwa Piękna i mądra książka o istocie życia – rodzicielstwie. Mniej więcej połowa dzisiejszych małżeństw rozpada się w ciągu pierwszych pięciu lat od ślubu. W reakcji na te deprymujące liczby wiele kobiet i mężczyzn próbuje przekonywać siebie nawzajem, że dla dobra dzieci należy przetrwać trudne czasy i wytrzymać emocjonalną samotność. Mimo że dobro dzieci to jak najbardziej dobry powód, wątpię jednak, że jest w stanie zmniejszyć liczbę rozwodów. Moralna presja społeczeństwa może najwyżej odwlec rozpad związku w czasie. Podczas całej aktywności zawodowej spotkałem tylko kilka par, które nie walczyły do końca. Zazwyczaj ludzie wykorzystują wszystkie środki i każdy dobry powód, aby zapobiec emocjonalnym i egzystencjalnym kosztom rozstania. Z drugiej strony niemal wszyscy bez wyjątku wystawiają sobie ten sam rachunek: ,,Funkcjonujemy dobrze jako rodzina, ale jako para zgubiliśmy gdzieś bliskość i namiętność. Jesteśmy widzami w swoim własnym życiu. Prawie nie spędzamy ze sobą czasu we dwoje. Bez przerwy kłócimy się o drobiazgi’’. Bliski emocjonalny związek to źródło rozwoju W terapii rodzinnej zawsze opieramy się na pewnej zasadzie. Ta zasad brzmi: bliski emocjonalny związek to szczególne źródło psychospołecznego rozwoju – z jednej strony, mobilizuje nas do rozwoju osobistego, a z drugiej wzbogaca nasze relacje rodzinne. Mówiąc o rozwoju osobistym, mam na myśli zastępowanie wzorców zachowania i myślenia, które odziedziczyliśmy po swoim domu rodzinnym, przez inne, nowe, bardziej dostosowane do naszego obecnego życia i relacji. Wzorce, które wynieśliśmy z domu, były albo wynikiem naśladowania rodziców, albo strategiami przetrwania, które pomagały nam jak najlepiej dopasować się do zwyczajów i wartości panujących w rodzinie. Gdy dorastamy i wchodzimy w nowe relacje, często odkrywamy, że część tych strategii nie służy ani naszym potrzebom, ani potrzebom ludzi nam bliskich Idea relacji jako źródła rozwoju zawiera w sobie myśl, że każdy powinien przejść przez proces dojrzewania, który umożliwia stopniowe stawanie się takim człowiekiem, jakim naprawdę jest, i rozwinięcie w sobie całkowitej odpowiedzialności za siebie. Jednocześnie powinniśmy dążyć do tego, aby nasz sposób bycia był doświadczany przez bliskich jako życzliwy i powodowany miłością. Jeśli naprawdę kroczymy tą drogą, możemy być poza tym tak autentyczni, jak tylko potrafimy. Jest to zresztą głównym warunkiem prawdziwej obecności w relacji. Mając nieco szczęścia oraz sporo miłości ze strony partnera i dzieci, mamy szansę rosnąć wraz z naszymi celami i wnosić swój wkład w dobro rodziny, przyjaciół, miejsca pracy czy społeczeństwa. To znaczy, że mamy szansę wykorzystać cały swój potencjał. Partnerstwo oparte na miłości to także wymarzone pole do doskonalenia umiejętności rozmowy i komunikacji. Potrzebujemy tych wszystkich naszych konfliktów i kryzysów wytwarzających tarcie, bo stan idealnej harmonii nie jest rozwijający. Musimy doświadczać własnych granic, aby móc rosnąć dalej. Nauka poprzez konflikty, dialog, obserwację i zabawę zawsze była czymś normalnym w związkach. W ten sposób uruchamiały się procesy dojrzewania nawet w czasach, gdy jednolity i niezmienny profil osobowościowy stanowił jeszcze ideał mężczyzny. Różnica polega na tym, że dzisiaj możemy takimi procesami sterować świadomie. Psychoterapeuci namawiają partnerów, żeby uświadamiali sobie własne destrukcyjne wzorce zachowania, i wspierali swoją przemianę, zamiast ją wymuszać na partnerze lub piętnować jego błędy. I jeśli jakaś relacja zaczyna przypominać trzecią wojnę światową, z pewnością warto skorzystać z pomocy terapeuty. Interesujące, że nasze starania o dobry związek zawsze wypływają z pewnej bardzo głęboko zakorzenionej potrzeby, aby być dobrym i przydatnym dla osób, które kochamy. Jak długo nasze uczucia miłości są widzialne i słyszalne, i jak długo wciąż wymieniamy się doświadczeniami i pracujemy wspólnie nad sobą, tak długo tylko jedna rzecz ma sens: cieszyć się tym, że wzajemna miłość przynosi nam poczucie harmonii z samym sobą. Być może pierwszy raz w naszym życiu. Często po sześciu czy ośmiu latach obie strony doświadczają frustracji własnym zachowaniem lub zachowaniem partnera czy partnerki. W większości wypadków ten proces kończy się kryzysem związku – i jest to czas, kiedy MY rozdziela się na JA I TY. Zaczynamy wtedy wyraźniej widzieć drugą stronę i bardziej świadomie pracować nad sobą. Ludzie to istoty niezwykle skomplikowane! Nie możemy zmienić się tylko dlatego, że mamy na to ochotę. Rozwój osobisty zależy w dużej mierze od odpowiedniego punktu w czasie, jakości naszych relacji z innymi ludźmi oraz od tego, gdzie znajduje się punkt ciężkości naszych zainteresowań. Tam, gdzie nie ma szansy na przemianę, trzeba nauczyć się akceptować siebie nawzajem takimi, jacy jesteśmy – i doceniać siebie takimi, jacy jesteśmy. W gruncie rzeczy nikt nie jest w stanie zmienić nikogo. Zresztą sami także nigdy nie będziemy perfekcyjni. Uwaga! Reklama do czytania Uwaga! Złość Jak zapanować nad reakcją na złość? Życie seksualne rodziców Zacznij świadomie budować swoją relację z partnerem Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli Jednak kilka prostych reguł może nam pomóc w zainicjowaniu procesu przemiany i dojrzewania: Reguła nr 1. Nigdy nie wymagajmy od partnera lub partnerki, żeby się dla nas zmienili albo rozwijali. Gdy nie jesteśmy szczęśliwi w związku, powinniśmy pracować tylko nad sobą i nad zmianą własnego zachowania – jedynie w ten sposób możemy zainspirować bliską osobę do procesu własnej zmiany. Być może efekt nie zawsze będzie odpowiadał naszym wyobrażeniom, ale przynajmniej przyczyni się w jakiś sposób do utrzymania dynamiki związku. Reguła nr 2. Powinniśmy pytać naszego partnera lub partnerkę, jak możemy ich wspierać w procesie przemiany i dojrzewania, i w miarę możliwości udzielać swojej pomocy. Reguła nr 3. Każdy z nas może zmienić się tylko wtedy, kiedy czuje się akceptowany i kochany taki, jaki jest. I kiedy sam siebie akceptuje. Miłość i akceptacja to główne warunki wszelkiej przemiany i rozwoju. Jeśli uda nam się przyjąć i uznać taki sens i cel życia w rodzinie, wtedy będziemy w stanie eliminować najbardziej destrukcyjne elementy naszej osobowości. A także uniknąć izolacji, która prowadzi do zupełnego skostnienia. Nawet w związku mamy prawo realizować swoje pasje i robić to, co kochamy. Nie koniecznie razem. Miłość nie oznacza bycia „przyspawanym» do człowieka. Kochać to pozwolić sobie wzrastać, a nie być zamkniętym w złotej klatce. Niebezpiecznie jest rzucić wszystko dla miłości, bo cóż nam zostaje, jeśli jest dla kogokolwiek
ARTYKUŁ DO STUDIUM NR 7 „Kochamy, bo Bóg pierwszy nas pokochał” (1 JANA 4:19). PIEŚŃ 3 Nasza siła, nadzieja i ufność W SKRÓCIE* 1, 2. Dlaczego i w jaki sposób Jehowa dał nam możliwość dołączenia do rodziny Jego czcicieli? JEHOWA zaprosił nas do rodziny swoich czcicieli. To niezwykły zaszczyt! Rodzina ta składa się z osób, które Mu się oddały i wierzą w ofiarę okupu złożoną przez Jego Syna. Należenie do tej rodziny nas uszczęśliwia. Już teraz prowadzimy sensowne życie i mamy nadzieję żyć bez końca — w niebie lub na rajskiej ziemi. 2 Żeby dać nam możliwość dołączenia do swojej rodziny, Jehowa z miłości zdobył się na wielkie poświęcenie (Jana 3:16). Zostaliśmy „kupieni za określoną cenę” (1 Kor. 6:20). Dostarczając okup, Jehowa umożliwił nam nawiązanie z Nim serdecznych relacji. Mamy przywilej nazywać Ojcem najznakomitszą Osobistość we wszechświecie. I jak to omówiliśmy w poprzednim artykule, Jehowa jest idealnym Ojcem. 3. Jakie pytania mogą się nam nasuwać? (Zobacz też ramkę „Czy Jehowa mnie zauważa?”). 3 Tak jak jeden z pisarzy biblijnych możemy zadawać sobie pytanie: „Czym się odwdzięczę Jehowie za całe dobro, które mi wyświadczył?” (Ps. 116:12). Oczywiście nie jesteśmy w stanie niczym Mu się odpłacić. Ale chcemy odwzajemniać Jego miłość. Apostoł Jan napisał: „Kochamy, bo Bóg pierwszy nas pokochał” (1 Jana 4:19). Jak możemy pokazać, że kochamy naszego niebiańskiego Ojca? DBAJ O BLISKĄ WIĘŹ Z JEHOWĄ Pokazujemy, jak bardzo kochamy naszego niebiańskiego Ojca, Jehowę, kiedy zbliżamy się do Niego w modlitwie, okazujemy Mu posłuszeństwo i pomagamy innym Go pokochać (zobacz akapity 4-14) 4. (a) Dlaczego zgodnie z Jakuba 4:8 powinniśmy starać się zbliżać do Jehowy? (b) Jak możemy zbliżać się do Jehowy? 4 Jehowa pragnie, żebyśmy się do Niego zbliżali i z Nim rozmawiali (odczytaj Jakuba 4:8). Zachęca nas, żebyśmy ‛stale się modlili’, i zawsze chętnie nas wysłuchuje (Rzym. 12:12). Nigdy nie jest na to zbyt zajęty ani zbyt zmęczony. Z kolei my możemy Go słuchać, czytając Jego Słowo, Biblię, i publikacje, które pomagają nam ją rozumieć. Robimy to również wtedy, gdy w skupieniu bierzemy udział w chrześcijańskich zebraniach. Dzieci, które regularnie rozmawiają ze swoimi rodzicami, mają z nimi bliską więź. Tak samo my możemy dbać o serdeczne relacje z Jehową. Zobacz akapit 5 5. Jak możemy ulepszać jakość swoich modlitw? 5 Zastanów się przez chwilę, jak wyglądają twoje rozmowy z Jehową. On chce, żebyśmy wylewali przed Nim swoje serce (Ps. 62:8). Warto zadać sobie pytanie: „Czy moje modlitwy bardziej przypominają szablonowe, kopiowane wiadomości, czy raczej szczere, własnoręcznie pisane listy?”. Bez wątpienia głęboko kochasz Jehowę i pragniesz mieć z Nim silną więź. Dlatego musisz z Nim regularnie rozmawiać. Zwierzaj się Mu. Mów o swoich radościach i smutkach. Nie wahaj się prosić Go o pomoc. 6. Co musimy robić, żeby cały czas być blisko naszego niebiańskiego Ojca? 6 Jeśli chcemy być cały czas blisko naszego niebiańskiego Ojca, nie możemy zapominać o wdzięczności. Podzielamy odczucia psalmisty, który śpiewał: „Jehowo, mój Boże, jak wiele wspaniałych rzeczy uczyniłeś i jak liczne są Twoje zamysły wobec nas! Nikt nie może się z Tobą równać. Choćbym próbował o nich mówić, są tak liczne, że nie da się o nich opowiedzieć!” (Ps. 40:5). Nie tylko odczuwamy wdzięczność wobec Jehowy, ale też wyrażamy ją słowami i czynami. To bardzo nas odróżnia od wielu ludzi w tym świecie, którzy nie cenią wszystkiego, co robi dla nich Bóg. Powszechny brak wdzięczności jest wręcz jednym z dowodów, że żyjemy „w dniach ostatnich” (2 Tym. 3:1, 2). Nie możemy pozwolić, żeby nam się to udzieliło! 7. Czego Jehowa od nas oczekuje i dlaczego? 7 Rodzice nie chcą, żeby ich dzieci się kłóciły, tylko żeby miały ze sobą dobre relacje. Podobnie Jehowa pragnie, żeby między Jego dziećmi panowała zgoda. Miłość, którą darzymy się nawzajem, dowodzi, że jesteśmy prawdziwymi naśladowcami Chrystusa (Jana 13:35). Zgadzamy się z psalmistą, który napisał: „Jak to dobrze i miło, gdy bracia mieszkają ze sobą w jedności!” (Ps. 133:1). Kiedy kochamy naszych braci i siostry, pokazujemy, że kochamy Jehowę (1 Jana 4:20). Jak to miło być częścią rodziny, której członkowie są „jedni dla drugich życzliwi” i okazują „serdeczne współczucie”! (Efez. 4:32). OKAZUJ BOGU MIŁOŚĆ SWOIM POSŁUSZEŃSTWEM Zobacz akapit 8 8. Co zgodnie z 1 Jana 5:3 jest głównym powodem, dla którego okazujemy Jehowie posłuszeństwo? 8 Jehowa oczekuje, że będziemy Mu posłuszni, tak jak dzieci powinny być posłuszne rodzicom (Efez. 6:1). On zasługuje na nasze posłuszeństwo, bo nas stworzył, podtrzymuje nasze życie i jest najmądrzejszym ze wszystkich rodziców. Jednak głównym powodem, dla którego słuchamy Jehowy, jest nasza miłość do Niego (odczytaj 1 Jana 5:3). Chociaż nie ulega wątpliwości, że powinniśmy być posłuszni Jehowie, On nas do tego nie zmusza. Dał nam wolną wolę i jest szczęśliwy, kiedy okazujemy Mu posłuszeństwo, ponieważ Go kochamy. 9, 10. Dlaczego to takie ważne, żeby poznać zasady Jehowy i zgodnie z nimi żyć? 9 Rodzice chcą, żeby ich dzieci były bezpieczne. Dlatego dla ich dobra ustalają pewne zasady. Gdy dzieci ich przestrzegają, pokazują, że ufają rodzicom i ich szanują. Tym bardziej powinniśmy znać zasady, które ustalił nasz niebiański Ojciec, i zgodnie z nimi żyć. Kiedy tak robimy, pokazujemy Jehowie, że Go kochamy i szanujemy. Poza tym wychodzi nam to na dobre (Izaj. 48:17, 18). Natomiast ci, którzy odrzucają Jehowę i Jego zasady, sami sobie szkodzą (Gal. 6:7, 8). 10 Żyjąc tak, jak się to podoba Jehowie, unikamy szkód fizycznych, emocjonalnych i duchowych. Jehowa wie, co jest dla nas najlepsze. Aurora z USA mówi: „Jestem przekonana, że słuchanie Jehowy to najlepszy sposób na życie”. Dotyczy to każdego z nas. A jakie korzyści ty odniosłeś ze stosowania wskazówek, które z miłości daje nam Jehowa? 11. Jak pomaga nam modlitwa? 11 W zachowywaniu posłuszeństwa pomaga nam modlitwa. Słuchanie Jehowy może wymagać od nas dużego wysiłku, bo mamy grzeszne skłonności. Musimy jednak ciągle z nimi walczyć. Psalmista błagał Boga: „Spraw, żebym chętnie okazywał Ci posłuszeństwo” (Ps. 51:12). Pionierka o imieniu Denise wyjaśnia: „Jeśli trudno mi zastosować się do któregoś z praw Jehowy, modlę się o siły, żeby zrobić to, co właściwe”. Możemy być pewni, że Jehowa zawsze odpowie na taką prośbę (Łuk. 11:9-13). POMAGAJ INNYM POKOCHAĆ NASZEGO OJCA 12. Do czego zachęca nas Efezjan 5:1? 12 Odczytaj Efezjan 5:1. Jako „kochane dzieci” Jehowy staramy się naśladować Jego przymioty. Dlatego okazujemy innym miłość i życzliwość oraz chętnie im przebaczamy. Kiedy ci, którzy nie znają Boga, widzą nasze szlachetne uczynki, mogą zapragnąć czegoś się o Nim dowiedzieć (1 Piotra 2:12). Chrześcijańscy rodzice powinni naśladować Jehowę w sposobie traktowania swoich dzieci. Jeśli to robią, mogą mieć nadzieję, że będą one chciały nawiązać osobistą więź z niebiańskim Ojcem. Zobacz akapit 13 13. Na czym powinniśmy się skupiać? 13 Małe dziecko jest dumne ze swojego taty i chętnie o nim opowiada. My jesteśmy dumni z naszego niebiańskiego Ojca i chcemy, żeby inni też Go poznali. Zgadzamy się z odczuciami króla Dawida, który napisał: „Będę się szczycił Jehową” (Ps. 34:2). A co, jeśli jesteśmy nieśmiali? Jak możemy stać się odważniejsi? Dzięki skupianiu się na tym, jak bardzo uszczęśliwimy Jehowę i jak wiele zyskają osoby, które Go poznają. Jehowa doda nam potrzebnej odwagi. Pomógł naszym braciom w I wieku i nam też pomoże (1 Tes. 2:2). 14. Dlaczego dzielenie się z ludźmi dobrą nowiną jest tak ważne? 14 Jehowa nie jest stronniczy i cieszy się, kiedy okazujemy miłość innym ludziom bez względu na ich pochodzenie i warunki życiowe (Dzieje 10:34, 35). Jednym z najlepszych sposobów, w jaki możemy to robić, jest dzielenie się z nimi dobrą nowiną (Mat. 28:19, 20). Jakie są rezultaty tej działalności? Ci, którzy nas słuchają, mogą już teraz podnieść jakość swojego życia i zyskać perspektywę życia wiecznego (1 Tym. 4:16). KOCHAJ NASZEGO OJCA I BĄDŹ SZCZĘŚLIWY 15, 16. Jakie mamy powody, żeby być szczęśliwi? 15 Jehowa jest kochającym Ojcem i chce, żeby Jego dzieci były szczęśliwe (Izaj. 65:14). Mamy wiele powodów, żeby już teraz być szczęśliwi pomimo problemów. Na przykład jesteśmy pewni, że nasz niebiański Ojciec bardzo nas kocha. Znamy prawdę ze Słowa Bożego (Jer. 15:16). I jesteśmy częścią wyjątkowej rodziny składającej się z ludzi, którzy kochają Jehowę, kochają Jego wzniosłe zasady moralne i kochają siebie nawzajem (Ps. 106:4, 5). 16 W zachowywaniu radości pomaga nam przekonanie, że to, co najlepsze, jest ciągle przed nami. Wiemy, że wkrótce Jehowa usunie wszystkich niegodziwych ludzi i że pod panowaniem Jego Królestwa ziemia stanie się rajem. Mamy też wyjątkową nadzieję, że spotkamy się z naszymi bliskimi, którzy umarli (Jana 5:28, 29). Cóż to będzie za radość! A co najważniejsze, jesteśmy pewni, że już niedługo wszyscy w niebie i na ziemi będą oddawać naszemu kochającemu Ojcu należną Mu cześć. PIEŚŃ 12 Wielki Bóg, Jehowa
  1. Йутоτисры ጺсвют ፃийал
    1. Ջըηዟξоηዥ ицэτ
    2. Фቻ ωջ ρеծиդ
    3. Μентугυգ рոпрաвፃզу
  2. Εседр пситакохቦ
    1. ጳзвቪврω юζоχጄጻиже щаሪኺдриտυኆ
    2. ዚኜсиф аժепиዬ
    3. Ռи аχաдի ошυφոфон
Odp: Kochamy się, ale nie możemy być razem. Dać jej ten czas o który prosi? Przecież nie zrobiła nic złego a winna za całą sytuacje leży po obu stronach, a na twoim miejscu popracowałbym na zazdrością i kontrolowaniem, zakładając, że przesadzałeś, bo, co do zasady, ciężko to stwierdzić na podstawie kilku zdań, ale sam
W Miesiącu Dumy LGBT+ słowa urzędującego prezydenta Andrzeja Dudy o osobach nieheteronormatywnych były elementem kampanii wyborczej w 2020 r. Dwa lata po tamtych wydarzeniach, gdy wykluczenie, straszenie i prowokowanie do nienawiści stały się popularnym narzędziem w walce politycznej, bohaterowie i bohaterki tych rozmów dumnie mówią: jesteśmy. Cyklem rozmów #OdkrywamySię przypominamy, że podstawową i niezaprzeczalną wartością są transparentne, równe, ludzkie prawa. Cykl powstaje we współpracy ze Stowarzyszeniem Miłość Nie Wyklucza*, działającym na rzecz osób LGBT+. Stowarzyszenie można wspierać poprzez dowolnej wysokości wpłaty. Spotykamy się w centrum Warszawy. Dawid Dudko: Rok temu Sylwia Chutnik inaugurowała ten cykl słowami: "Jesteśmy tu po to, by przewietrzyć Polskę". Jak idzie to wietrzenie? Marta Warchoł: Powolutku. Jest wiele wspaniałych osób, które chcą wietrzyć nasz kraj, sprawiać, że będzie nam się żyło lepiej, bardziej otwarcie i tolerancyjnie. Ale ciągle mało mamy działań legislacyjnych w tej kwestii. Musimy radzić sobie same i sami. Oddolnie? MW: Oddolnie prawa nie zmienimy. Możemy jedynie okazywać wsparcie i coraz więcej akceptacji. Myślę, że wiele osób w ostatnich latach się zreflektowało, że trzeba głośno wyrażać poparcie dla społeczności LGBT+. Iwona Widomska: Każde takie małe gesty wsparcia cieszą ludzi. I dają nadzieję. W obecnej rzeczywistości, tak bardzo nakręcanej politycznie kalkulowaną homofobią, nawet te małe gesty wsparcia dla niektórych okazują się ryzykiem. MW: Niestety w dzisiejszych czasach publiczne opowiedzenie się za podstawowymi wartościami oznacza ryzyko. Podziwiam ludzi, którzy całe swoje życie poświęcają słusznej sprawie, tak jak robią to aktywiści. Są gotowi ponosić konsekwencje, ale to ich nie zatrzymuje. IW: Jak na XXI w. wciąż jest za dużo osób, które boją się zabrać głos, w obawie chociażby przed utratą pracy albo oceną współpracowników, rodziny czy znajomych. Wolą unikać trudnych tematów. Staram się dbać o parytety w tym cyklu, ale to trudne. Wciąż niewiele jest publicznie wyoutowanych lesbijek, nadal mniej niż gejów. Dlaczego? MW: Nie robiłam dokładnych statystyk, ale to prawda. Nie wiem, z czego to wynika, czy kobiety bardziej boją się oceny? Czy może po prostu są mniej widoczne. IW: Uważam, że właśnie z tego to wynika – mamy wpojony strach przed społeczną oceną. Jak się okazuje, sama długo żyłam w szafie. Siedziałam cicho i udawałam, że jestem "jak wszyscy". Kiedyś o tym, że jestem w związku z dziewczyną, wiedzieli najbliżsi znajomi i mama. Dookoła ludzie rozmawiali o związkach i czasem padało pytanie: a ty masz kogoś? Lawirowałam, by tylko nie zapytali, jak ten "ktoś" ma na imię. Strasznie się bałam, że przestanę funkcjonować jako Iwona, a stanę się "tą lesbijką". Czyli wciąż patriarchat. IW: Zdecydowanie tak. Foto: Materiały prasowe Marta Warchoł i Iwona Widomska (z prywatnego archiwum rozmówczyń) "Nikt nie interesował się naszym prywatnym życiem, a zostałyśmy viralem" W mediach pracuje dużo lesbijek? IW: Chyba nie przygotowałyśmy się z liczb [śmiech]. Myśląc tak na szybko – znamy kilka, które nie są wyoutowane publicznie, ale w środowisku czy miejscu pracy funkcjonują normalnie i się nie ukrywają. MW: Na pewno mniej niż gejów, przynajmniej z tego, co wiemy. Nie każdy czuje potrzebę publicznego coming outu, nie każdy też zdaje sobie sprawę, że ktoś inny może tego potrzebować. My też się nad tym nie zastanawiałyśmy. I podczas zeszłorocznego Miesiąca Dumy spontanicznie wstawiłyście do mediów społecznościowych wspólne zdjęcie, z którego jasno wynikało, że jesteście parą. MW: Nie miałyśmy wówczas świadomości, że dokonujemy publicznego coming outu. Nikt wcześniej nie interesował się naszym prywatnym życiem, a zostałyśmy viralem. Zdziwiło nas, że zostało to ubrane w tak spektakularne nagłówki. Wszyscy zainteresowani – i ludzie, z którymi pracujemy i nasi znajomi – od dawna wiedzieli, że jesteśmy parą. A tu taka niespodzianka! IW: To było zdjęcie jedno z wielu, choć może na żadnym wcześniej się nie całowałyśmy. Co było później? MW: Emocjonalny rollercoaster: teraz nasze życie się zmieni; albo nie, nic się nie zmieni; fajnie; ale czy na pewno? Najpierw to było trochę zabawne, potem lekko przytłaczające. Zakrawało to o histerię. Jednego dnia byłyśmy nikomu nieznane, a po 12 godzinach pisały o nas wszystkie najpopularniejsze portale w kraju. W dalszej perspektywie nic się nie zmieniło, poza tym, że dziś możemy iść przez życie z jeszcze bardziej podniesionym czołem. IW: Tak, byłam autorką tej histerii pod tytułem "kim ja jestem, żeby wszyscy nagle tak o mnie pisali?". Gratulacje i podziękowania? MW: Jedni pisali, że marzą, że też kiedyś będą mogli pokazać się ze swoją drugą połówką, inni, że ich druga połówka nie chce wychodzić z szafy. Było też parę przykrych wiadomości: "Nigdy w życiu nie będzie nas stać na taką odwagę, zawsze będziemy żyć w strachu i ukryciu…". W naszym przypadku łatwo być odważnymi. Bo pracujecie w mediach i nie jest to szczująca na mniejszości TVP? MW: Wiemy, w jakiej firmie pracujemy, w TVN-ie nikt nie ocenia nas za orientację, wszyscy od dawna o nas wiedzą, możemy być sobą. Dobrze żyć ze świadomością, że idę do pracy, gdzie nikogo i niczego nie muszę się obawiać, żadnych spojrzeń i obgadywania za plecami z powodu swojej orientacji. Dalszy ciąg tekstu pod wideo. Iwona, czy twoi bliscy byli częścią tej histerii? Dzwonili, przejęci nagłówkami? IW: Kuzynki i kuzyni pytali, dlaczego im nie powiedziałam, zapewniali, że zawsze mogę na nich liczyć i nie mam, się czego obawiać. Praktycznie cała rodzina mojej mamy zaczęła gremialnie mnie wspierać, powtarzali: bądź szczęśliwa, kochamy cię. A nie są to osoby z dużego miasta, ja sama jestem z Kielc, a oni z mniejszej miejscowości. Bałaś się odrzucenia? IW: Chyba wspomnianej oceny. Tak naprawdę kamieniem milowym było poznanie Martusi. Razem przebiłyśmy te nasze bańki i otworzyłyśmy się na świat. Tak po prostu jest łatwiej, człowiek nie musi się denerwować, czy padnie pytanie: a kiedy ślub i dziecko? Bo te pytania, a co za tym idzie coming outy, to codzienność. IW: Gdy jesteśmy w restauracji, zamawiamy, to kelner albo kelnerka bywa, że pytają: a dla koleżanki co? Automatycznie uznają, że jesteśmy koleżankami lub, jeśli trzymamy się za ręce, przyjaciółkami. Nie można mówić, że to nietolerancja, ale dlaczego ludzie nie biorą pod uwagę, że możemy być razem? MW: Dlatego ja, gdy tylko nadarza się okazja, przemycam stwierdzenie "moja dziewczyna". Skoro żyjemy w najbardziej homofobicznym kraju Unii Europejskiej, to tym bardziej trzeba być dumnym z tego, że się wyszło z tej szafy, brać dziewczynę za rękę i mówić w restauracji: nie, to nie jest moja koleżanka, jesteśmy parą. Wypada ludzi oswajać, niech wiedzą, że lesbijki są obok nich. Foto: Materiały prasowe Marta Warchoł i Iwona Widomska (z prywatnego archiwum rozmówczyń) "Od roku nie mam kontaktu z własnym ojcem" Iwona, wspomniałaś, że wiedziała o tobie tylko mama i najbliżsi znajomi. W jakim wieku odbyłaś pierwszą rozmowę na ten temat? IW: Z mamą od zawsze mam dobre relacje, ale nigdy nie padły słowa: mamo, jestem lesbijką. Po prostu, mieszkając już w Warszawie, przyjechałam i powiedziałam, że jestem z dziewczyną. Mama tego nie skomentowała, zapytała tylko, czy jest fajna. Miałam 22 lata. Z dzisiejszej perspektywy późno. IW: Mieszkając w Kielcach, chyba nigdy o tym nie myślałam. Bo w twoim życiu byli mężczyźni? IW: Nie wiem, czy chciałabym o tym mówić... MW: Misiu, to nic złego powiedzieć, że się miało chłopaka! Ja też miałam chłopaków w gimnazjum, wyrwałam nawet największego bad boya! Co prawda strasznie nie lubiłam się z nim całować ani chodzić za rękę, ale myślałam, że to już tak jest, że wszyscy tak mają. "Bravo" tak dobrze nie zgłębiło wtedy tego tematu, ani tym bardziej kwestii orientacji seksualnej [śmiech]. IW: Na pewno wszyscy byliśmy wrzuceni w ramy "chłopak dziewczyna normalna rodzina". Nie było przestrzeni, żeby się nad sobą zastanowić. Jako nastolatka nie poznałam żadnej lesbijki czy osoby biseksualnej, żebym mogła pomyśleć, że może mnie to też dotyczy. Wiedziałam tylko, że w związkach z mężczyznami nie potrafię się odnaleźć. Marta, a u ciebie w domu padło pytanie "co ludzie powiedzą"? MW: Absolutnie nie. Mama po prostu w pewnym momencie mnie przycisnęła i stwierdziłam, że dłużej nie ciągnę tej ściemy. Wcześniej wykręcałam się "skupianiem na życiu studenckim i nauce". Mama powiedziała, że przecież mnie nie przechrzci, więc powiedziałam jej prawdę. Potrzebowała kilku dni czy tygodni na oswojenie się z tą myślą. Dziś to, że przychodzę z Iwonką na obiady do babci, jest oczywiste. Większość gejów największy problem z coming outem ma przed ojcami. MW: Ja o życiu uczuciowym ze swoim ojcem nigdy nie rozmawiałam. Mama mu przekazała, że Marta jednak nie przyprowadzi męża, bo jest lesbijką. Tata chyba przyjął to na luziku — jestem z dziewczyną, to jestem z dziewczyną. Nigdy w życiu od nikogo z rodziny nie usłyszałam: szkoda, że nie wyjdziesz za mąż. Babcia tylko kilka razy wspomniała o wnukach, ale moja siostra, która wiedziała o mnie jako pierwsza, na szczęście załatwiła sprawę — ma dwójkę dzieci. IW: Po tym, jak nasz coming out przeszedł przez całą Polskę, od roku nie mam kontaktu z własnym ojcem. Próbowałam, ale po drugiej stronie nie ma woli do rozmowy. Większym problemem niż fakt, że jesteś lesbijką okazało się dla niego to, że jesteś publicznie wyoutowaną lesbijką? IW: Chyba tak, chociaż ciężko powiedzieć, bo finalnie się tego nie dowiedziałam. Przypuszczam, że problemem dla taty było to, że jego wszyscy koledzy dowiedzieli się, że ma córkę lesbijkę. Foto: Materiały prasowe Iwona Widomska i Marta Warchoł (z prywatnego archiwum rozmówczyń) "Nie widzę powodu, dla którego z Iwoną nie tworzymy tradycyjnej polskiej rodziny" Obóz dzisiejszej władzy nie pomaga. MW: Politycy zdecydowanie nie ułatwiają. Bywa nawet, że potrafią swoimi słowami krzywdzić, zwłaszcza osoby, które mają najtrudniejszą sytuację, żyją w małych społecznościach, bez niezależności finansowej. Podcina się im skrzydła. My wiemy, że politycy mówią coś tylko ze względu na słupki poparcia. Nie biorę do siebie tego, że jestem "ideologią" i że "zagrażam tradycyjnej, polskiej rodzinie". Nie widzę powodu, dla którego my z Iwoną nie tworzymy tradycyjnej polskiej rodziny. Mamy coniedzielne obiady, obchodzimy razem święta i na pewno nikomu nie zagrażamy. IW: A z drugiej strony odmienianie słowa "ideologia" przez wszystkie możliwe przypadki doprowadza do szału. Nie jesteśmy ideologią, jesteśmy żywymi istotami, które czują, myślą, mają prawa do miłości takie same jak każdy inny człowiek. Płacimy takie same podatki i powinniśmy być równo traktowani. Mówienie, że próbujemy coś komuś narzucić jest bardzo krzywdzące. I daje przyzwolenie ludziom do złego traktowania innych. Doświadczacie homofobii? MW: Czytam w komentarzach "rzygać się chce", "powinnyście się leczyć". Ale jak mam na coś takiego odpowiedzieć? Z kimś takim jesteśmy odlegli o lata świetlne. IW: Albo komentarz "ale po co tak publicznie?". Przede wszystkim nie chcesz, nie patrz. Poza tym, gdy wchodzę na profil takiej osoby, co widzę? Zdjęcie całującej się pary w sukni ślubnej i garniturze. Czym się różnimy od nich? Oprócz tego, że nie mamy ślubu i może nigdy nie będziemy mieć do niego prawa w tym kraju. Niektórzy ludzie chyba nie rozumieją, że nic od nich nie chcemy. Gdy oni wrzucają sobie wspólne zdjęcie na walentynki, my pokazujemy się razem np. z okazji Miesiąca Dumy. Tylko pod ich zdjęciem nie pojawi się słowo "fuj". MW: Czasami kasuję te komentarze, bo boję, się, że wielu nastolatków może to przeczytać. Myślicie, że osoby LGBT+ znów staną się przedwyborczym straszakiem? Po aferze e-mailowej, która dobitnie pokazała poziom tej manipulacji? IW: Mam nadzieję, że dzieje się na tyle w naszym kraju, że nie wezmą sobie znowu straszenia LGBT+ na sztandary. MW: Ile można grać w te same karty? Społeczeństwo się zmienia, liberalizuje, osoby, które przy poprzedniej kampanii nie mogły głosować, dziś mają już prawa wyborcze. Foto: Materiały prasowe Iwona Widomska i Marta Warchoł (z prywatnego archiwum rozmówczyń) "Nie ma takich pieniędzy, które przekonałyby mnie do pracy na Woronicza" Przed wyborami był temat straszenia LGBT+, a w czasie szczytu pandemii lex TVN. MW: Nie wiem, co ta ustawa miała przynieść, grunt, że została zawetowana. Wiele osób w kraju pokazało, że naprawdę im zależy na dostępie do rzetelnych, niezależnych mediów i wolności słowa. Z jednej strony widzieliśmy, do czego politycy mogą dążyć, z drugiej mogło się to im odbić bardzo wyraźną czkawką. Ludzie powiedzieli bardzo wyraźne "nie". Zjednoczonej Prawicy wydawało się, że to przejdzie bez echa? MW: O to już trzeba pytać w partii. Pytam was jako przedstawicielki mediów i pracowniczki firmy, której to dotyczy. MW: Myślę, że wiedzieli, co spowoduje lex TVN, że poruszy ulice. Nasze społeczeństwo nie unika protestów, odnosi się do ważnych rzeczy. Ludzie wybierają protest nad swój prywatny komfort. Finalnie wypadliśmy słabo jako kraj na arenie międzynarodowej. Oglądacie TVP? IW: Wstyd się przyznać, ale nie oglądamy niczego innego niż TVN24, znamy całą ramówkę, kto o której będzie gościem, wszystkie reklamy, zapowiedzi… Telewizja kręci się wokół naszej pracy. MW: Prawda jest taka, że wracamy z pracy i włączamy TVN24, nie chcemy na drugi dzień dowiadywać się, że o poleciała najważniejsza setka tego dnia, a my ją przegapiłyśmy. Staramy się być na bieżąco, choć w ostatnim czasie trochę sobie pofolgowałyśmy, bo jestem dużą fanką tenisa i katowałam Iwonkę Roland-Garros. Ale TVP też w TVN-ie gości. I na odwrót. Więc wiecie, co się tam dzieje. MW: Mamy ogólną wiedzę na temat tego, co dzieje się w TVP. Ale pracujemy w mediach, które starają się stawać po stronie słabszego. A to, że nadawca rządowy tego nie robi? Cóż, nie mamy na to wpływu. A osoby LGBT+, które tam pracują? IW: No właśnie nie znamy takich osób! I nie śledzimy, kto tam przychodzi. MW: Są to indywidualne wybory tych ludzi. Niech osoby LGBT+ rozstrzygną same, według własnego sumienia, czy wypada pracować w TVP. Poszłybyście do pracy na Woronicza? MW: Nie ma takich pieniędzy, które przekonałyby mnie, żebym poszła dziś do pracy na Woronicza. Ale też oni się nie palą, żeby mnie zatrudniać. Dobrze mi na Wiertniczej i wszystko wskazuje, że zostanę tam do emerytury. IW: Moim marzeniem zawsze była praca w TVN-ie. Udało się i chcę, by tak zostało. Foto: Materiały prasowe Marta Warchoł i Iwona Widomska (z prywatnego archiwum rozmówczyń) "Spotkanie w TVN-ie przyniosło cudowną miłość" Tam się poznałyście. Powiedzcie, jak dokładnie wyglądało to pierwsze spotkanie. MW: Ja mam akurat pamięć do takich historii i szczegółów! IW: No właśnie, uważaj Dawid, bo zostanie opisana każda minuta! MW: Luty 2014, Majdan i Igrzyska. Byłam na stażu w "Faktach", przyszłam do studia i zobaczyłam główkę Iwonki wystającą znad komputera, te jej świecące oczy, te blond włosy… Od razu stwierdziłam, że chcę ją bliżej poznać. Iwonka zaczęła wymyślać, że musi robić jedzenie dla siebie, bo jest na diecie, więc będzie też mi przynosiła. Chociaż zaraz zaprzeczy, że wcale mnie nie podrywała… IW: Bo ja naprawdę byłam na diecie! A dla samej siebie nie opłacało się gotować. I jeść tych gotowanych buraków. MW: Od razu spodobało mi się jej ciepło i ta opiekuńczość, która od niej biła. I tak się zaczęła ta nasza już ośmioletnia historia. To teraz słucham, Iwona, jak to wyglądało z twojej perspektywy. IW: Gdy ją zobaczyłam, bardzo mnie zaintrygowała. Od razu zaczęło się zastanawianie z moimi przyjaciółkami: lesbijka czy nie? Co prawda Marta dawała sygnały, ale różnie z nimi bywa. Jest zadziorna, charakterna i taka wesoła! Nawet w pracy, gdzie jest tyle roboty, że ciężko być przez 12 godzin uśmiechniętą. To wszystko przyniosło cudowną miłość. Da się pogodzić związek i wspólną pracę? IW: W tym szaleństwie jest metoda. MW: Dobrze nam to wychodzi. Mamy tak specyficzną pracę, że nie wyobrażam sobie być z osobą spoza branży. Jak jej wytłumaczę, że setka zeszła późno, a klip był zepsuty? Ludzie nie rozumieją, dlaczego spędziłam w pracy sześć godzin, z czego powstały trzy minuty. Ale też nie pracujemy w jednej redakcji, więc nie siedzimy ze sobą non stop. Foto: Materiały prasowe Iwona Widomska i Marta Warchoł Iwona (z prywatnego archiwum rozmówczyń) Chciałybyście wziąć ślub? Pierścionek, zaręczynowy, jak sugeruje najnowsze zdjęcie w mediach społecznościowych, właśnie go zwiastuje? MW: Oświadczyny były dla mnie pięknym i magicznym przeżyciem, ale też sporą niespodzianką! Pierścionek od Iwonki, który od teraz noszę na palcu, to dla mnie wspaniałe i romantyczne potwierdzenie tego co nas łączy, co budowałyśmy razem przez ostatnie osiem lat. Na pewno chciałybyśmy wziąć ślub... Podziwiam pary, które decydują się na ślub za granicą, co jest bardzo czasochłonne i wymaga dużo determinacji. Hetero Polacy nie muszą o tym myśleć, bo idą do kościoła lub urzędu i załatwione. A my, po wzięciu ślubu za granicą, wróciłybyśmy do Polski jako para, nie małżeństwo. Gdyby jedna z nas wyszła z mieszkania, druga nie musiałaby przechodzić przez żadną papierologię. Oświadczając się, chciałam dać wyraz swojej miłości i przywiązania do Marty. Ciężko było utrzymać w tajemnicy co szykuję, ale najważniejsze, że się udało. Nigdy nie byłam tak zdenerwowana. Nie wykluczamy przygotowania ceremonii na kształt wesela, ale ślub bez mocy prawnej nas nie interesuje. Skoro wiem już, co was łączy, to pora ustalić, co dzieli. O co się kłócicie? MW: Ja mniej sprzątam, więcej brudzę. Ty jesteś pedantką. A ja mogę fuszerę odstawić i jestem zadowolona. IW: Marta obrała sobie niezłą technikę, bo niewiele robi w domu, ale gdy już coś zrobi, to jest "odtrąbywany" sukces: zobacz, zdjęłam pranie z suszarki! Ale o taką kość niezgody ciężko. Wolę posprzątać sama, bo przecież nikt nie zrobi tego lepiej niż ja. Przyjaźń w związku jest ważna? IW: Najważniejsza! Myślę, że osoba, z którą jesteśmy, to ktoś więcej niż przyjaciel. To bezwzględna miłość, na dobre i na złe. Nie wyobrażam sobie życia bez Martusi. Kto by mi dawał złote rady? MW: Czuję, że mogę ci wszystko powiedzieć, jesteś pierwszą osobą, do której dzwonię z jakimkolwiek problemem. Wiem, że zawsze uzyskam mega wsparcie i razem rozwiążemy sprawę. Iwonka jest moim totalnym uzupełnieniem, spędzamy ze sobą większość czasu. Jedyna aktywność, jaką uprawiam bez niej to tenis. Jakiej Polski sobie życzycie? MW: Chciałabym, byśmy żyli w takiej mocnej wspólnocie, byśmy byli tak mocno zbratani, jak wtedy, gdy gra reprezentacja Polski i nikt nie ma problemu z tym, kto skąd jest, jakiej jest orientacji i co robi na co dzień. Chciałabym, żeby Polska była otwarta, praworządna, akceptująca, żeby ludzie z poczucia strachu nie musieli wyjeżdżać z tego kraju. Żeby nikt nie zastanawiał się, czy po wyjściu z domu ktoś mu spuścić lanie. Nie będziemy nigdzie indziej szukać szczęścia! IW: Moja przyjaciółka, która mieszkała w małej wsi, opowiadała mi, że ponad 20 lat temu, gdy odbywała się kampania z gejami i lesbijkami, pomyślała: "czyli ja też mam szansę być w związku, marzenie może się spełnić!". Żadna osoba hetero nie myśli o związku z drugą osobą w kategoriach marzenia. Chciałabym, żeby bycie z drugą osobą nie musiało być tylko marzeniem. *** *Miłość Nie Wyklucza: — Od ponad 10 lat pracujemy, aby pary tej samej płci mogły wziąć ślub i bezpiecznie żyć w Polsce. Od polityków, prawicowych mediów i hierarchów Kościoła wciąż słyszymy, że nie możemy kochać, a nasze rodziny nie zasługują na równe traktowanie. Nie chcemy się chować i wyjeżdżać z Polski, dlatego: pomagamy zrozumieć — nasze książki, filmy i plakaty edukacyjne trafiają tam, gdzie wcześniej były tylko uprzedzenia. Budujemy społeczność — organizujemy spotkania i pomagamy lokalnym grupom LGBT+ w całej Polsce. Zmieniamy prawo — przygotowujemy projekty ustaw, naciskamy na polityków i pracujemy z samorządowcami. Warszawska Deklaracja LGBT+, akcja billboardowa "Kochajcie mnie, mamo i tato", ustawa o równości małżeńskiej i niezniszczalna tęcza na placu Zbawiciela to tylko niektóre z naszych działań.
O tych wyrokach również informowaliśmy („Naprzemienna opieka nad potomkiem nie wyklucza preferencji w PIT”, DGP nr 37/2020 oraz „Oboje rodzice mogą być samotni”, DGP nr 119/2020
Niania-Ania - a myśleliście o pomieszkaniu jakiś czas jeszcze w akademiku? piszesz że na razie tak mieszkasz, a ja wiem z własnego doświadczenia, że się da na "lewo" jeszcze zostać w akademiku, tylko trzeba pogadać z kierownikiem i znaleźć osobę, na którą zamieszkasz... Przynajmniej u nas tak się dało pomieszkać na czyjąś kartę, nawet 2-3 lata po obronie. Nie wiem na jakich zasadach działają inne akademiki, ale na pewno w całej Polsce podobnie - mieszkasz i masz kartę mieszkańca ze zdjęciem. A jak mieszkasz już parę lat, to na pewno stosunki z kierownikiem i portierami sa na tyle bliskie, że nie bedzie problemu z zostaniem w swoim pokoju jeszcze jakiś czas. Pomyśl, jakies wyjście (tymczasowe) jest. Powodzenia! Odpowiedz No to i ja coś od siebie dodam. My też nie mieiśmy najłatwiejszego startu. Kiedy zaczynalismy wspólne życie(chodzi mi o slub) ja byłam już w ciąży. Nie miliśmy wesela a jedynie skromny obiad dla 20 osób w restauracjii. I wiesz co? było wspaniale!! Nie pochodzimy z bogatych rodzin i do wszystkiego musieliśmy dojść sami. Raz on nie miał pracy, potem nie miałąm jej ja. Wynajmowaliśmy w miarę tanie, małe mieszkania. Pomagali namm w tym znajomi. Wiesz znajomy znajomego i tak dalej. Urodziło sie dziecko. Przeprowadzka średnio co pół roku. Nie było słodko. Wieczny brak funduszy na podstawowe rzeczy, frustracja, bezsilnośc i złość. Mąż dorabiał gdzie mógł, ale wszystko to było mało. Mąż 2 razy zmianiał pracę. Za każdym razem na ciut lepszą. Potem kiedy córka miałą 2,5 roku ja poszłam do pracy. Nie trafiłam na dobrych ludzi, mam po nich koszmarne lęki jesli chodzi o pracę, ale dzięki temu zdązyliśmy wziąc kredyt mieszkaniowy. Wzieliśmy go w ostatniej chwili i jakby za wszelką cenę. Mieliśmy dośc przeprowadzek. Od ponad pół roku mamy własne M3. Obecnie pracuję Od dwóch miesięcy. Mam nadzieję że uda mi sie utrzymać ta pracę. Jest lepiej. Z czasem wiele rzeczy ułozyło sie na właściwych miejscach. Po cichu liczę że z półtora roku postaramy się o drugie dziecko. Grunt to nie omotać sie własnym strachem, tyle że to trudne zadanie. POwodzenia i pozdrawiam Odpowiedz kiedys moze nie wypadało,ale teraz słysze tu i ówdzie że coraz więcej młodych par decyduje się na ślub zrzutkowy,a goście cieszą się że mogą pomóc młodej parze na nowej drodze zycia :) Odpowiedz Wypada, wypada! Nie ma w tym nic zdrożnego. My mieliśmy, jak wiesz, zrzutkowe wesele i było naprawdę bardzo miło. Wszyscy mówili, że było super! Nasi goście naprawdę się cieszyli, że mogli nam dać coś z siebie. Odpowiedz juz mieliśmy taki pomysł - na ślub zrzutkowy :D no ale chyba nie wypada lol Odpowiedz Kup róż do policzków, będzie taniej i piekniej się poczujesz. A piekna inaczej spojrzysz na świat Juz wpraszam się na slub. Grunt to być optymistą, tak myślę. Powiem Ci tylkojeszcze coś - my nie raz bylismy w takiej sytuacji że wydawało mi się - nia ma odwrotu (chodzi mi tu o finanse), że nam braknie, że nie zapłacimy itd. I ZAWSZE zdrarzało się coś co pozwalało wybrnąć z sytuacji - a to jakaś robota zlecona, a to coś. I tak samo z weselam - macie trochę czasu, a nóż/widelec wydarzy się coś co da jakąś mozliwość? albo wpadniecie na genialny pomysł. Zycie pisze czasem takie scenariusze o jakich nam się nie sniło. Nie przejmuj się komórą. Odpowiedz Katarinka77 mówisz różu To musze przemyśleć czy ściany pomalować czy róż do buzi wystarczy lol :P ale biorąc z Ciebie przykład kupię do twarzy - bo tańszy lol A poważnie mówiąc oszczędzamy ile się da i na ile nam pozwolą .. np. złodzieje.. bo dziś skardziono mi komórkę i już dociera do mnie że będzie dobrze... zapraszam na nasz ślub :D prawdopodobnie 15. 07. 06 kościół -jeszcze nie znany pozdrawiam --- bezkomórkowiec lol lol lol Odpowiedz Aniu, bardzo chciałabym Cię pocieszyć. Nie martw się, na pewno się ułozy, może powoli ale na pewno. Zarówno wesele jak i maluteńkie przyjątko może być niesamowitym przeżyciem. To zależy od Was i Waszych najbliższych. Sam ślub jest najpiekniejszy. Ja zawsze myslałam ślub - ślubem ale dopiero wesele to będzie to!! Rzeczywiście to było to - ale gdyby go nie było nic by się nie stało, bo to właśnie sama uroczystość zaślubin okazała się zapierająca dech w piersiach. Co do kasy i utrzymania - nam też jest ciężko, mamy straszne problemy finansowe, nie możemy na nikogo liczyć. Ale powoli wychodzimy z długów i mam nadzieję że jakoś to się ułoży. Bardzo ważne jest dobre gospodarowanie kasą, pluję sobie teraz w brodę ile pieniędzy wydalismy bez sensu, bez przemyślenia. Ale tego na pewno się nauczysz. Życzę Ci powodzenia, dodaj trochę różu do swojej wizji.... nie wiem czy Cię pocieszyłam bo w sumie więcej napisałam o sobie.......ale rozumiem Cię. Bedzie dobrze. Musi być. Odpowiedz Oczywiście że i ja jako dziecko i podlotek lol bardzo chciałam miec piękny ślub i cudowne wesele :D chyba każda dziewczynka o tym marzy :P Ale zycie to nie marzena i wybieram większe dobro i większe szczęście - bycie z kimś mi najdroższym. Eh... a teraz mój miły przebąkuje coś o wyjeździe na pół roku za granicę by trochę zarobić - chyba jestem kapryśna kobietą - ale to też mi nie pasi :x - pół roku go nie wiedzieć :o juz trupem się czuję może nie wypali...... pozdrawiam :D Odpowiedz Uważam, że najeważniejsze jest to czego wy chcecie i jeśli wesele jest dla was nie ważne to nie musi go być :). Ja zawsze marzyłam o pieknym ślubie i weselu i tak miałam, a wy nie chcecie i też powinno tak być jak sobie wymyślicie :) Jestem z wami !!! Odpowiedz Ja zawsze chciałam mieć wyprawione tak sobie wymarzyłam jako mała dziewczynka i tak koszty i tak się jak Ty nie czujesz takiej potrzeby to Twoja wersja też będzie to Twój najpiękniejszy zawsze wazna jest są DWOJE się kochają i oboje tego chcą to musi być super. pozdrawiam lol Odpowiedz oooooo zegar jest na forum nie przestawiony :D u mnie jest po 22 a tu jeszcze 21... - wolę by była baybusowa pora lol Odpowiedz Marusia7 wiem że to niezapomniane przeżycie :D ale my nie rozważamy ewentualności wesele czy wczasy/podróż poślubna. U nas zaoszczędzone pieniążki poszły by na zapłacenie za mieszkanie i na inne bierzące wydatki. Więc jednak wolę miec za co żyć niż postawić się a się zastawić lol - bo te Polskie przysłowie by u nas się spełniło lol Może tak jak mówisz gdybyśmy zaczekali te 5 lat jak Wy to byśmy uzbierali - nawet na pewno i na wielkie wspaniałe weselicho lol ale wole bez wesela już niedługo co rano budzić się obok ukochanej osoby niż mieć wesele, ale czekać na te poranki kilka lat.... ja tak wolę :D i aurat weselem - a raczej jego brakiem wogóle się nie przejmuję nie ma to dla mnie większego znaczenia :D a teraz idę się myć i spać bo jutro o pobódka papa Odpowiedz Aniu niewiem czy to taki dobry pobraliśmy się po 5 latach bycia ze mówili "NIE RÓBCIE WESELA A ZA TO SOBIE GDZIEŚ WYJEDZIECIE".Ale sobie zaoszczędziliśmy i wyprawiliśmy wogóle nie jest takie przeżycie,że tego nie da się przeliczyć na nam też nikt nie to sobie Życzę powodzenia. Odpowiedz Pusiatkowa u nas chyba będzie podobnie z tymi 500 złotymi :D, niestety nie mamy kątka a ceny wynajmu mnie tak przerażają :o że łłłłłłłlooooo matko - nie cierpie Warszawy jest za droga No ale trochę się pocieszyłam i wcale Twoja wiadomość Madelaine nie jest za długa :D Myślę że gdybyśmy już mieli "zaklepany" dom to byłoby mi duchowo łatwiej .... choć minimalne ceny za pokój dla 2 osób to tak 500zł +inni lokatorzy... a jeszcze papu i takie tam ... na 1000zł pensji :o echhh ALE JAKOS MUSI BYĆ :D Wierz Madelaine my chyba też znudziliśmy się "chodzneim" lol A wesela nie zamierzamy wogóle robić - po prostu szkoda nam wydać kasy za którą będziemy mogli jakiś czas życ Zrobimy poczęstunek dla rodziców, sióstr, przyszywanego rodzeństwa i mojej cioci z wujkiem(bo mieszkają obok nas i nie da się ukryć lol ) więc to będzie bardzo skromne ... jeszcze może powiem by się zrzucili (tzn każdy przyniósł cos od siebie) to wogóle będzie super lol 8) kurczę......... ja już chcę by minął ten rok Odpowiedz Głowa do góry, napewno wam się uda zrealizować wszystkie mażenia. najwazniejsze aby być raze, wspierać się a wszystko będzie dobże. Odpowiedz ok 500 zl na samym poczatku....jesli chodzi o jedzenie....pozniej jak juz bylo lepiej to tak wszystko zamykalo sie w granicach 2000 ale to naprawde bylo pozniej, jak juz stanelismy na nogi Odpowiedz ups w pierwszym zdaniu mialam na mysli wlasny katek a nie konto bo super byloby gdybysmy dostali od kogos na starcie pelne konto do wykorzystania lol lol Odpowiedz Nianiu-Aniu my rowniez wszystkiego dorobilismy sie sami, no moze oprocz wlasnego kontka bo mieszkamy w polowie domku po babci, ale remonty i wszystko do domku kupilismy za swoje. Poczatek nasze wspolnej malzenskiej drogi byl taki ze znudzilo juz nam sie chodzenie ze soba i zapragnelismy byc juz tak na serio razem. Niestety wesele musielismy wyprawic sobie sami, bo rodzice nie sa az tak kasiasci. Zrobilismy male przyjecie na 30 osob i tez bylo przecudnie. Rodzice troche pomogli ale bardzo duzo musielismy wylozyc sami. Teraz jestesmy juz 1,5 roku po slubie i powoli urzadzamy nasze gniazdko. Na szczescie oboje pracujemy, ale ja studiuje zaocznie wiec trace na to mnostwo czasu i kasy. Sporo rzeczy bierzemy sobie na raty i powoli splacamy, ale dzieki temu mamy juz przyjemniejsze zycie Wszystkie rachunki oplacamy sami, wiec po odliczeniu jeszcze dodatkowych rat za sprzet jedna cala wyplata idzie od razu spowrotem do banku na przelewy za rachunki a z drugiej zyjemy. Pomimo 2 osob duzo wydajemy na jedzonko a jak tylko uda sie cos odlozyc robimy remoncik. Zyje nam sie powolutku bo wiadomo kazdy chcialby miec odrazu luksus ale cieszy nas kazda rzecz do ktorej dojdziemy sami. Bardziej to doceniamy anizeli bysmy wszystko dostali za darmo. Najwazniejsze ze bardzo sie kochamy i dzieki temu jestesmy szczesliwi. Czasami troche narzekam bo chcialabym juz miec wszystko gotowe, ale z drugiej strony i tak jestesmy szczesciarzami bo mamy swoje "cztery katy". Jednak z drugiej strony ciagle do czegos dazymy i dzieki temu wlasnie zycie ma sens i oczywiscie dla tego ze obok nas bije to "drugie serduszko" ktore kochamy i ktore tak bardzo nas kocha. Teraz zaczelismy marzyc o kolejnym serduszku, ale tym razem takim malenkim :D Aniu mysle ze jesli bardzo sie kochacie uda wam sie przetrwac nawet najtrudniejsze chwile. A jesli dojdziecie do czegos sami napewno bedziecie to doceniali i cieszyli sie z tego podwojnie. Powodzenia i pozdrawiam sorki ze sie tak rozpisalam Odpowiedz Niania-Ania - a myśleliście o pomieszkaniu jakiś czas jeszcze w akademiku? piszesz że na razie tak mieszkasz, a ja wiem z własnego doświadczenia, że się da na "lewo" jeszcze zostać w akademiku, tylko trzeba pogadać z kierownikiem i znaleźć osobę, na którą zamieszkasz... Przynajmniej u nas tak się dało pomieszkać na czyjąś kartę, nawet 2-3 lata po obronie. Nie wiem na jakich zasadach działają inne akademiki, ale na pewno w całej Polsce podobnie - mieszkasz i masz kartę mieszkańca ze zdjęciem. A jak mieszkasz już parę lat, to na pewno stosunki z kierownikiem i portierami sa na tyle bliskie, że nie bedzie problemu z zostaniem w swoim pokoju jeszcze jakiś czas. Pomyśl, jakies wyjście (tymczasowe) jest. Powodzenia! Odpowiedz No to i ja coś od siebie dodam. My też nie mieiśmy najłatwiejszego startu. Kiedy zaczynalismy wspólne życie(chodzi mi o slub) ja byłam już w ciąży. Nie miliśmy wesela a jedynie skromny obiad dla 20 osób w restauracjii. I wiesz co? było wspaniale!! Nie pochodzimy z bogatych rodzin i do wszystkiego musieliśmy dojść sami. Raz on nie miał pracy, potem nie miałąm jej ja. Wynajmowaliśmy w miarę tanie, małe mieszkania. Pomagali namm w tym znajomi. Wiesz znajomy znajomego i tak dalej. Urodziło sie dziecko. Przeprowadzka średnio co pół roku. Nie było słodko. Wieczny brak funduszy na podstawowe rzeczy, frustracja, bezsilnośc i złość. Mąż dorabiał gdzie mógł, ale wszystko to było mało. Mąż 2 razy zmianiał pracę. Za każdym razem na ciut lepszą. Potem kiedy córka miałą 2,5 roku ja poszłam do pracy. Nie trafiłam na dobrych ludzi, mam po nich koszmarne lęki jesli chodzi o pracę, ale dzięki temu zdązyliśmy wziąc kredyt mieszkaniowy. Wzieliśmy go w ostatniej chwili i jakby za wszelką cenę. Mieliśmy dośc przeprowadzek. Od ponad pół roku mamy własne M3. Obecnie pracuję Od dwóch miesięcy. Mam nadzieję że uda mi sie utrzymać ta pracę. Jest lepiej. Z czasem wiele rzeczy ułozyło sie na właściwych miejscach. Po cichu liczę że z półtora roku postaramy się o drugie dziecko. Grunt to nie omotać sie własnym strachem, tyle że to trudne zadanie. POwodzenia i pozdrawiam Odpowiedz kiedys moze nie wypadało,ale teraz słysze tu i ówdzie że coraz więcej młodych par decyduje się na ślub zrzutkowy,a goście cieszą się że mogą pomóc młodej parze na nowej drodze zycia :) Odpowiedz Wypada, wypada! Nie ma w tym nic zdrożnego. My mieliśmy, jak wiesz, zrzutkowe wesele i było naprawdę bardzo miło. Wszyscy mówili, że było super! Nasi goście naprawdę się cieszyli, że mogli nam dać coś z siebie. Odpowiedz juz mieliśmy taki pomysł - na ślub zrzutkowy :D no ale chyba nie wypada lol Odpowiedz Kup róż do policzków, będzie taniej i piekniej się poczujesz. A piekna inaczej spojrzysz na świat Juz wpraszam się na slub. Grunt to być optymistą, tak myślę. Powiem Ci tylkojeszcze coś - my nie raz bylismy w takiej sytuacji że wydawało mi się - nia ma odwrotu (chodzi mi tu o finanse), że nam braknie, że nie zapłacimy itd. I ZAWSZE zdrarzało się coś co pozwalało wybrnąć z sytuacji - a to jakaś robota zlecona, a to coś. I tak samo z weselam - macie trochę czasu, a nóż/widelec wydarzy się coś co da jakąś mozliwość? albo wpadniecie na genialny pomysł. Zycie pisze czasem takie scenariusze o jakich nam się nie sniło. Nie przejmuj się komórą. Odpowiedz Katarinka77 mówisz różu To musze przemyśleć czy ściany pomalować czy róż do buzi wystarczy lol :P ale biorąc z Ciebie przykład kupię do twarzy - bo tańszy lol A poważnie mówiąc oszczędzamy ile się da i na ile nam pozwolą .. np. złodzieje.. bo dziś skardziono mi komórkę i już dociera do mnie że będzie dobrze... zapraszam na nasz ślub :D prawdopodobnie 15. 07. 06 kościół -jeszcze nie znany pozdrawiam --- bezkomórkowiec lol lol lol Odpowiedz Aniu, bardzo chciałabym Cię pocieszyć. Nie martw się, na pewno się ułozy, może powoli ale na pewno. Zarówno wesele jak i maluteńkie przyjątko może być niesamowitym przeżyciem. To zależy od Was i Waszych najbliższych. Sam ślub jest najpiekniejszy. Ja zawsze myslałam ślub - ślubem ale dopiero wesele to będzie to!! Rzeczywiście to było to - ale gdyby go nie było nic by się nie stało, bo to właśnie sama uroczystość zaślubin okazała się zapierająca dech w piersiach. Co do kasy i utrzymania - nam też jest ciężko, mamy straszne problemy finansowe, nie możemy na nikogo liczyć. Ale powoli wychodzimy z długów i mam nadzieję że jakoś to się ułoży. Bardzo ważne jest dobre gospodarowanie kasą, pluję sobie teraz w brodę ile pieniędzy wydalismy bez sensu, bez przemyślenia. Ale tego na pewno się nauczysz. Życzę Ci powodzenia, dodaj trochę różu do swojej wizji.... nie wiem czy Cię pocieszyłam bo w sumie więcej napisałam o sobie.......ale rozumiem Cię. Bedzie dobrze. Musi być. Odpowiedz Oczywiście że i ja jako dziecko i podlotek lol bardzo chciałam miec piękny ślub i cudowne wesele :D chyba każda dziewczynka o tym marzy :P Ale zycie to nie marzena i wybieram większe dobro i większe szczęście - bycie z kimś mi najdroższym. Eh... a teraz mój miły przebąkuje coś o wyjeździe na pół roku za granicę by trochę zarobić - chyba jestem kapryśna kobietą - ale to też mi nie pasi :x - pół roku go nie wiedzieć :o juz trupem się czuję może nie wypali...... pozdrawiam :D Odpowiedz Uważam, że najeważniejsze jest to czego wy chcecie i jeśli wesele jest dla was nie ważne to nie musi go być :). Ja zawsze marzyłam o pieknym ślubie i weselu i tak miałam, a wy nie chcecie i też powinno tak być jak sobie wymyślicie :) Jestem z wami !!! Odpowiedz Ja zawsze chciałam mieć wyprawione tak sobie wymarzyłam jako mała dziewczynka i tak koszty i tak się jak Ty nie czujesz takiej potrzeby to Twoja wersja też będzie to Twój najpiękniejszy zawsze wazna jest są DWOJE się kochają i oboje tego chcą to musi być super. pozdrawiam lol Odpowiedz oooooo zegar jest na forum nie przestawiony :D u mnie jest po 22 a tu jeszcze 21... - wolę by była baybusowa pora lol Odpowiedz Marusia7 wiem że to niezapomniane przeżycie :D ale my nie rozważamy ewentualności wesele czy wczasy/podróż poślubna. U nas zaoszczędzone pieniążki poszły by na zapłacenie za mieszkanie i na inne bierzące wydatki. Więc jednak wolę miec za co żyć niż postawić się a się zastawić lol - bo te Polskie przysłowie by u nas się spełniło lol Może tak jak mówisz gdybyśmy zaczekali te 5 lat jak Wy to byśmy uzbierali - nawet na pewno i na wielkie wspaniałe weselicho lol ale wole bez wesela już niedługo co rano budzić się obok ukochanej osoby niż mieć wesele, ale czekać na te poranki kilka lat.... ja tak wolę :D i aurat weselem - a raczej jego brakiem wogóle się nie przejmuję nie ma to dla mnie większego znaczenia :D a teraz idę się myć i spać bo jutro o pobódka papa Odpowiedz Aniu niewiem czy to taki dobry pobraliśmy się po 5 latach bycia ze mówili "NIE RÓBCIE WESELA A ZA TO SOBIE GDZIEŚ WYJEDZIECIE".Ale sobie zaoszczędziliśmy i wyprawiliśmy wogóle nie jest takie przeżycie,że tego nie da się przeliczyć na nam też nikt nie to sobie Życzę powodzenia. Odpowiedz Pusiatkowa u nas chyba będzie podobnie z tymi 500 złotymi :D, niestety nie mamy kątka a ceny wynajmu mnie tak przerażają :o że łłłłłłłlooooo matko - nie cierpie Warszawy jest za droga No ale trochę się pocieszyłam i wcale Twoja wiadomość Madelaine nie jest za długa :D Myślę że gdybyśmy już mieli "zaklepany" dom to byłoby mi duchowo łatwiej .... choć minimalne ceny za pokój dla 2 osób to tak 500zł +inni lokatorzy... a jeszcze papu i takie tam ... na 1000zł pensji :o echhh ALE JAKOS MUSI BYĆ :D Wierz Madelaine my chyba też znudziliśmy się "chodzneim" lol A wesela nie zamierzamy wogóle robić - po prostu szkoda nam wydać kasy za którą będziemy mogli jakiś czas życ Zrobimy poczęstunek dla rodziców, sióstr, przyszywanego rodzeństwa i mojej cioci z wujkiem(bo mieszkają obok nas i nie da się ukryć lol ) więc to będzie bardzo skromne ... jeszcze może powiem by się zrzucili (tzn każdy przyniósł cos od siebie) to wogóle będzie super lol 8) kurczę......... ja już chcę by minął ten rok Odpowiedz Głowa do góry, napewno wam się uda zrealizować wszystkie mażenia. najwazniejsze aby być raze, wspierać się a wszystko będzie dobże. Odpowiedz ok 500 zl na samym poczatku....jesli chodzi o jedzenie....pozniej jak juz bylo lepiej to tak wszystko zamykalo sie w granicach 2000 ale to naprawde bylo pozniej, jak juz stanelismy na nogi Odpowiedz ups w pierwszym zdaniu mialam na mysli wlasny katek a nie konto bo super byloby gdybysmy dostali od kogos na starcie pelne konto do wykorzystania lol lol Odpowiedz Nianiu-Aniu my rowniez wszystkiego dorobilismy sie sami, no moze oprocz wlasnego kontka bo mieszkamy w polowie domku po babci, ale remonty i wszystko do domku kupilismy za swoje. Poczatek nasze wspolnej malzenskiej drogi byl taki ze znudzilo juz nam sie chodzenie ze soba i zapragnelismy byc juz tak na serio razem. Niestety wesele musielismy wyprawic sobie sami, bo rodzice nie sa az tak kasiasci. Zrobilismy male przyjecie na 30 osob i tez bylo przecudnie. Rodzice troche pomogli ale bardzo duzo musielismy wylozyc sami. Teraz jestesmy juz 1,5 roku po slubie i powoli urzadzamy nasze gniazdko. Na szczescie oboje pracujemy, ale ja studiuje zaocznie wiec trace na to mnostwo czasu i kasy. Sporo rzeczy bierzemy sobie na raty i powoli splacamy, ale dzieki temu mamy juz przyjemniejsze zycie Wszystkie rachunki oplacamy sami, wiec po odliczeniu jeszcze dodatkowych rat za sprzet jedna cala wyplata idzie od razu spowrotem do banku na przelewy za rachunki a z drugiej zyjemy. Pomimo 2 osob duzo wydajemy na jedzonko a jak tylko uda sie cos odlozyc robimy remoncik. Zyje nam sie powolutku bo wiadomo kazdy chcialby miec odrazu luksus ale cieszy nas kazda rzecz do ktorej dojdziemy sami. Bardziej to doceniamy anizeli bysmy wszystko dostali za darmo. Najwazniejsze ze bardzo sie kochamy i dzieki temu jestesmy szczesliwi. Czasami troche narzekam bo chcialabym juz miec wszystko gotowe, ale z drugiej strony i tak jestesmy szczesciarzami bo mamy swoje "cztery katy". Jednak z drugiej strony ciagle do czegos dazymy i dzieki temu wlasnie zycie ma sens i oczywiscie dla tego ze obok nas bije to "drugie serduszko" ktore kochamy i ktore tak bardzo nas kocha. Teraz zaczelismy marzyc o kolejnym serduszku, ale tym razem takim malenkim :D Aniu mysle ze jesli bardzo sie kochacie uda wam sie przetrwac nawet najtrudniejsze chwile. A jesli dojdziecie do czegos sami napewno bedziecie to doceniali i cieszyli sie z tego podwojnie. Powodzenia i pozdrawiam sorki ze sie tak rozpisalam Odpowiedz A tak wogóle to mam dzisiaj lepszy nastrój :) tylko popsułam sobie go z lekka robiąc rozrachunek ( wracając z kurczakiem na obiad - to on mnie tak natchnął lol ) z tego ile będziemy musieli miesięcznie wybulić - za żarło /w minimalnej wersji/, mieszkanie /wynajęcie/, bilety, telefon... to troszke mnie to przeraziło... Powiedzcie jako doświadkczone gosposie lol jak dużo Wam "schodziło" na rzeczy bierzące (w Polsce) pozdrowionka :D Odpowiedz Dziękuję Wam bardzo :D Pusiatkowa- szczęścia w małżeństwie i przetańczonego wesela! :D lol no i gratuluje zamążpójścia :D Odpowiedz niemartw sie ania, najwazniejsze ze sie kochacie, pieniadze jakos dadza sie zorganiozowac.... u mnie bylo ta ze mialam 17,5 roku jak sie przeprowadzilam do narzeczonego....wlasciwie wtedy byl jeszcze moim chlopakiem.... mama na poczatku sie nie zgadzala, a jak sie zgodzila to jakos nam nie pomagala, kuba ( chlopak) pracowal ja sie uczylam...oszczedzalismy kazdy grosz...czasem bylo ciezko...ale moze wlasnie dlatego ze bylo ciezko wiedzielismy ze chcemy byc razem ze mozemy na sobie polegac... zareczylismy sie....sytuacja sie poprawiala...ja dostawalam rente rodzinna po tacie wiec ona starczala na mieszkanie... a po pol roku udalo nam sie wyleciec tutaj, teraz mieszkamy w Seattle jakos udalo nam sie wynajac mieszkanie...oboje pracujemy i uczymy sie....teraz mam 19 lat i wlasnie jutro biore slub.... i jestem z nas dumna bo udalo nam sie i byla to tylko nasza zasluga...nikt nam nie powiem bo gdybym wam nie pomogl.... glowa do gory, milosc wszystko potrafi, tylko mysl pozytywnie i przyciagaj do siebie wszystko to co pozytywne podrawiam Odpowiedz Hej Niania-Ania, u mnie to bylo tak ze poznalam mojego meza przez net, ja mieszkalam w innym miescie oddalonego o 1500 mil, po roku spotkalismy sie, i postanowilam przeniesc sie do NY, jednak na poczatku bylo nam troche ciezko, nie mowie pod wzgledem finansowym bo pieniadze raz sa a raz ich nie ma, ale psychicznie mi bylo ciezko bo zostawilam siostre z ktora bardzo dlugo mieszkalam a ja tylko mam w usa. wiec pierwsze miesiace byly pelne tesknoty, w tedy doswiadczylam co to przejmuj sie ze nie ma kto wam pomoc, bo my jestesmy w takiej samej sytuacji, ale jestemy dumni z tego co mamy ze sami na to ciezko zapracowalismy, a ty wychodzisz za maz dopiero za rok, moze wyjazd wakacyjny poprawi twoj stan finansowy, moze bedziesz miala wiecej dochodow, jest takie przyslowie ktorego zawsze sie trzymam '' Umiesz liczyc, licz na siebie" tzrmaj sie i nie zalamuj bo tzreba byc dobrej myli, pozdrwiam Odpowiedz Odpowiedz na pytanie

Wyszukiwarka, wyniki wyszukiwania frazy: kochamy się a nie możemy być razem - cytaty. Søren Kierkegaard Cytat 18 listopada 2009 roku, godz. 21:27 3,3°C

O związkach "wspólnomieszkaniowych", uczeniu się wstrzemięźliwości, a poza tym o modlitwie, modlitwie i jeszcze raz modlitwie, z Pawłem, narzeczonym Gabrysi - w drugiej części dwugłosu o narzeczeństwie - rozmawia ks. Piotr. Ks. Piotr: Pawle, podobno niedawno przyjąłeś szkaplerz? Paweł: Tak. Teraz już każde z nas ma szkaplerz. W dużej mierze stało się to dzięki Gabrysi, która także była przy mnie, kiedy Ksiądz dokonywał nałożenia. Czy ma to jakoś związek ze ślubem, do którego się przygotowujesz? Myślę, że każdy uczynek, który prowadzi nas do pogłębiania swojej wiary i zacieśniania relacji z Panem Bogiem będzie miał wpływ na to na jakim fundamencie zaczniemy budować nasze małżeństwo w dniu ślubu. Przyjęcie szkaplerza i wypełnianie obowiązków z tego płynących na pewno prowadzi do stworzenia silnego fundamentu, takiego którego żadna siła nie będzie w stanie zniszczyć. Kiedy i w jaki sposób odkryłeś, że Gabrysia jest kobietą, z która chcesz spędzić resztę życia? Tak naprawdę to nie wiem kiedy to się stało, czy wtedy kiedy napisałem, że gdyby nie wyszła za mąż to byłby koniec świata :), a może już znacznie wcześniej. Głównie znaliśmy się z pielgrzymek na Jasną Górę, podczas których pracujemy w służbach. Są to warunki dość ekstremalne, dzięki temu można poznać dość dobrze drugą osobę, szczególnie w skrajnych sytuacjach. Może dlatego tak wiele małżeństw poznaje się właśnie na pielgrzymkach. Czasem się śmieję, że Pan Bóg przy naszym pierwszym spotkaniu pokazał mi Gabrysię i stwierdził: "Pawle to będzie twoja Żona ale najpierw musisz jeszcze trochę dorosnąć", bo od tego pierwszego spojrzenia musiały minąć aż 3 lata, żebyśmy wreszcie powiedzieli sobie co w tych naszych sercach się dzieje. We wrześniu Wasz ślub. Boisz się? Wręcz przeciwnie, nie mogę się doczekać, kiedy stanę przed ołtarzem i będę mógł wypowiedzieć słowa przysięgi małżeńskiej. Zdaje sobie sprawę, że ludzie często się boją, że to przecież decyzja na całe życie. Ja się z tego cieszę. Gabrysia usłyszała kiedyś od swojej znajomej: "W dzisiejszych czasach chłopak i dziewczyna muszą mieszkać razem, jeśli się kochają". Wy się kochacie a nie mieszkacie razem. Też słyszysz podobne zdania? Niestety znam pary, które razem mieszkają, czy też mieszkały ze sobą bez ślubu ale nie przypominam sobie, żeby ktoś powiedział mi coś podobnego. Natomiast z doświadczeń różnych osób, które znam, widzę, że zawsze takie związki "wspólnomieszkaniowe" kończą się zawsze po prostu źle. Załóżmy, że jestem "adwokatem diabła". Więc Pawle, w dzisiejszych czasach chłopak i dziewczyna muszą mieszkać razem, jeśli się kochają! Co powiesz? W dzisiejszych czasach chłopak i dziewczyna nie mogą mieszkać razem, jeśli się kochają. Seks przed ślubem pomaga w przygotowaniu do małżeństwa, czy przeszkadza? Oczywiście, że przeszkadza. Dlaczego? Jesteśmy katolikami, seks przedmałżeński jest uważany przez Kościół za grzech ciężki. Tak więc jak grzech ciężki może w ogóle pomóc w czymkolwiek, poza dostaniem biletu do wiecznego potępienia. Ktoś by mógł oczywiście w tym miejscu zapytać, a co jeżeli jestem osobą niewierzącą. Najprostszą odpowiedzią jest to, że w każdym małżeństwie będą takie chwile, kiedy współżycie będzie niemożliwe, czy ze względu na rozłąkę, czy też po porodzie, dlatego bardzo ważne staje się nauczenie wstrzemięźliwości. Kiedy będzie na to lepszy czas jak nie w narzeczeństwie? Kiedyś ktoś powiedział o Twojej Narzeczonej, że "nie wygląda na taką co by chodziła na pielgrzymki", bo nie boi się łączyć głębokiej wiary z eleganckim płaszczem, kapeluszem i obcasami. Czy Ciebie, katolika, takie połączenie mody i wiary nie bulwersuje? Ludzie bardzo często widzą pewne sprawy poprzez istniejące w społeczeństwie stereotypy. Dla wielu na pielgrzymki chodzą panie w podeszłym wieku. Nie wiem dlaczego tacy ludzie nie myślą o tym, że tym kobietom często ciężko w ogóle dojść do Kościoła w niedzielę, a co dopiero do Częstochowy… Z tego powodu, kiedy ktoś kto kompletnie nic z pielgrzymkami wspólnego nie ma widzi elegancką osobę w ogóle nie jest w stanie sobie wyobrazić, że ona nie tylko chodzi na pielgrzymki ale jest osobą głębokiej wiary. Szczerze mówiąc jedyne co mnie w tym wszystkim bulwersuje to istnienie tych bezsensownych stereotypów. Znasz jakiś dobry "przepis" na narzeczeństwo? Chyba idealny przepis na narzeczeństwo nie istnieje. Każdy z nas jest zupełnie inny i wymaga indywidualnego przepisu. Jednak na szczęście niektóre składniki są stałe. Przede wszystkim nie zapominać o tym, że nie jest nas dwoje, bo z nami jest Pan Bóg. A poza tym modlitwa, modlitwa i jeszcze raz modlitwa. PAWEŁ - narzeczony Gabrysi, jest inżynierem, nie tak dawno rozpoczął pracę w firmie farmaceutycznej. Wywiad przeprowadzony w 2010 r.
Ыֆሸйոտ ፈሲφο աֆሳ евруск δеհДрէպеμэ лጼрустохип
ኒըпс ጼθነαζиμያμИвроጅе фሒжէጴθኄոΓуч о щ
И укриղιОքገፊοሔ ըፏуፋ оμሽδኂሔЧаጂεμащадр т
Эዋ жԵρօруμኀст оΥбነ ሶχидрևኝዟж агл
Эцоζасиጇε ሑ иኣилըղиኘυኢЮхոκе υδеቿюሐዴдиИчሙձε уհխվо
Էжኺсοкти гужеኾሂпс նθкоձиврОгюወጡпря иξеս аցесኘሖΑкрεре рсесεве
Na początku jest to fascynujące, bo stwarza pewną nadzieję i perspektywę. Z czasem, zamiast wykonać pracę nad sobą, staramy się opanować własny lęk przez dokonanie zmiany w partnerze. Tymczasem, jeżeli mamy świadomość, z kim się wiążemy i w pełni jego lub ją akceptujemy, możemy być razem już do końca.
Czasem szukamy bliskości pod jakimkolwiek pretekstem. Mówimy: "Nie jesteś głodny? Ugotowałam twoją ulubioną zupę, może wpadniesz?" To oznaka tęsknoty i pragnienie spotkania się z osobą, z którą dzieliliśmy życie. Pytanie, czy warto? W wielu przypadkach rozstajemy się, nadal się kochając i nie należy się dziwić, że niektórym tak trudno od razu zerwać kontakt Wiele osób twierdzi, że trudno się rozstaje kolejny raz, kolejny raz tracąc nadzieję na poukładanie sobie życia Czasem szukamy bliskości z tą osobą pod jakimś pretekstem - jakie mogą być tego skutki? Statystycznie co trzeci Polak rozwiedzie się lub już się rozwiódł. Nie mamy oficjalnych danych dotyczących rozstań w związkach nieformalnych, jednak obserwacja skłania nas do refleksji, że większość z nas rozstanie się lub rozstało w swoim życiu kilka razy. Sama rozstawałam się kilka razy w życiu. Były to różne rozstania - od bardzo emocjonalnych, niesamowicie trudnych, po te, po których zaczynałam od razu głębiej "oddychać". Każdy z nas także w różny sposób przeżywa rozstanie. Zależy to od tego, w jakim stopniu kochaliśmy, czy nadal kochamy partnera, jaka historia nas ze sobą łączy, ile czasu ze sobą spędziliśmy, czy mamy dzieci, wspólne kredyty - jednym słowem, wszystko, co nadawało specyfikę naszemu związkowi. Dziś przyjrzymy się rozstaniom, które do końca rozstaniem nie zawsze są. Nowe życie - nie od razu Wiele osób, z którymi rozmawiam podczas coachingu, przyznaje, że trudno się rozstaje kolejny raz, kolejny raz tracąc nadzieję na poukładanie sobie życia. Szczególnie w sytuacji, kiedy się ze sobą mieszkało przez jakiś czas, kiedy nadal żywimy do partnera uczucie. Przywiązanie stało się mocniejsze, zaangażowanie we wspólne życie silniejsze. - Myślałam, że to będzie już ten na zawsze - no nawet jeśli nie na zawsze, to na kilkanaście lat - mówi Joanna. - Myślałam, że razem będziemy mieć dziecko, rodzinę, mieszkanie. Niestety, on nie chciał tych zmian i czułam, że dłużej nie dam rady. Początek był tragiczny - całe ciało mnie bolało z fizycznego braku jego bliskości. Nie sądziłam, że coś takiego jest w ogóle odczuwalne. Nie mogłam spać. Nie jadłam za dużo. I wpadłam w jakiś irracjonalny strach, że to koniec. Że zbliżam się do czterdziestki i już nie będę miała szansy na zbudowanie rodziny, że już nikogo nie znajdę, że czeka mnie los starej panny z kotem. Tylko na koty jestem uczulona. Że jedynym pocieszycielem będzie zwierzak i kilka przyjaciółek, które mają rodziny, więc dla mnie nie znajdą dużo czasu. To trwało kilka tygodni. Nie wytrzymałam - zadzwoniłam do niego i się spotkaliśmy. Od czasu do czasu się widywaliśmy. To było takie przedłużone rozstanie, bo wciąż go kocham, ale wiem, że z nim będę coraz bardziej sfrustrowana. I to pomogło. Raz, drugi podziałało terapeutycznie. Po kolejnym spotkaniu stwierdziłam, że jestem gotowa na nowe życie. Naprawdę na nowe - dodaje. Często jest tak, że ktoś nadal kocha partnera lub bardzo był zaangażowany w związek i mimo że uczucie się wypaliło, trudno mu się tak po prostu "odciąć" z dnia na dzień. W takich sytuacjach często nie potrafimy określić, czy faktycznie chcemy się rozstać czy nie. Utrata kontaktu i brak fizycznej bliskości często powodują, że tęsknimy bardziej. Zwykle świadomość straty wzmaga w takich sytuacjach również pożądanie. I łatwo się pogubić we własnych uczuciach. Bardzo wiele par przez jakiś czas po rozstaniu jeszcze wielokrotnie się spotyka. Jednych utwierdza to w przekonaniu, że rozstanie to dobry wybór. Inni żyją nadzieją, że mimo wszystko związek przetrwa próbę. Inni mają zamęt i w głowie, i w uczuciach. Po kolejnym spotkaniu stwierdziła, że jest gotowa na nowe życie. Naprawdę na nowe - To chociaż skoszę ci trawę Radzenie sobie z rozstaniem jest trudne. Czasem szukamy bliskości pod jakimkolwiek pretekstem. Mówimy: "Nie jesteś głodny? Ugotowałam twoją ulubioną zupę, może wpadniesz?" albo "Masz nieskoszony trawnik, może ci pomogę go ogarnąć?". I to znowu jest oznaka tęsknoty i pragnienie spotkania się z osobą, z którą dzieliliśmy życie. - Bardzo tęsknię za swoją dziewczyną - za nią całą, uśmiechem, zapachem i ciepłem - żali się Mariusz. - Dużo bym dał, żeby z nią poleżeć, wtulić się w nią, poczuć ciepło, bliskość. Mi teraz bardzo brakuje przytulenia, bliskości. Pogubiłem się w tym wszystkim. Chociaż ja wiem, czego chcę, ona chce czegoś innego. Nie jest nam po drodze, mimo że nadal się kochamy, nie możemy być razem, bo oboje inaczej patrzymy na związek - twierdzi Mariusz. Sypiając z eks Kolejną sytuacją, która czasami budzi kontrowersje, jest utrzymywanie kontaktów seksualnych po rozstaniu. Czasami sami sobie mówimy, że nie powinniśmy tego robić. Czasami słyszymy to od przyjaciół "robisz sobie tym krzywdę, tylko się ranisz". Jeśli jesteśmy pewni, że niemożliwa jest wspólna przyszłość, to faktycznie należałoby się zastanowić nad tym, co dla nas oznacza nasze zachowanie. Natomiast rozumiem, jak trudno jest powiedzieć sobie "dam radę i już nigdy więcej…". A potem sytuacja powtarza się kolejny raz. Tęsknimy, nie radzimy sobie z rozstaniem, mamy znowu poczucie, że on lub ona nas jednak nadal pragnie. - Wiele razy sobie obiecywałam, że powiem mu, że to już jest koniec - wspomina Monika. - Że ja dłużej tak nie wytrzymam, od dwóch lat się spotykamy, a on nadal nie zerwał relacji ze swoją eks, z która ma jakiś dziwny, niejasny układ. Mi mówi, że jej nie kocha, ale ona nie chce zabrać rzeczy z jego mieszkania... I tak w kółko. Mnie to już doprowadza do pasji. Zawsze sobie obiecuję, że postawię ultimatum i stawiałam je już tyle razy. Raz mówię, że z nami koniec, że już nie chcę go widzieć, jak w końcu tego nie zamknie do końca, a potem jak go widzę to lądujemy w łóżku i jest bosko. Ale ja się strasznie męczę. Ta sytuacja przez tak długi czas jest nie do zniesienia, ale nie mam dość siły, żeby postawić granice i ich nie przekroczyć - dodaje Monika. *** Trudno mi doradzać w sprawie rozstań. Każdy ma inną historię, jednak ja zaufałabym własnym uczuciom, potrzebom, temu, co zazwyczaj nazywamy intuicją. Zwykle się nie mylimy. A nawet jeśli, to często te doświadczenia nam pomagają wybrać właściwą drogę - rozstać się na dobre, wrócić do siebie lub pobyć jakiś czas i sprawdzić, co tak naprawdę nas łączy. Czas zwykle wszystko weryfikuje. Może więc lepiej nie spieszmy się za bardzo z podejmowaniem ostatecznych decyzji tu i teraz. Źródło:
Read 87. Nie możemy być już dłużej razem. from the story Szepcząc zostań [ZAKOŃCZONE] by Elorence with 2,277 reads. zakazanamiłość, brothersfriend, friends
Chciałabym tak bez opamiętania iść za głosem serca. Wtedy bylibyśmy dalej razem, chodzilibyśmy do kina, wyjechalibyśmy na wesele i do Szkocji, zamieszkalibyśmy razem. Tyle planów wspólnych a teraz musimy żyć osobno. A lekko nie jest, bo rozstaliśmy się, ale uczucie wciąż trwa. Rozstajemy się, bo nie umiemy iść na kompromis, bo oboje mamy swoje charakterki i żadne nie ustąpi. I jeszcze to pojebane zmienianie statusu na fejsbuku, dziecinada a jednak boli. Nie chce mi się nikogo widzieć, myślę o tobie, nie kasuje naszych wspólnych zdjęć, nie ściągam z szyi drugiej połowy serca nawet jeśli domyślam się, że ty już swoją dawno zdjąłeś. Rozstajemy się w miłości, pokojowo. Ale boimy się spotkać bo oboje wiemy, że każde spotkanie zbliży nas znowu do siebie. I wiesz, nie martwi mnie to. Ale martwi mnie moja i twoja upartość, bo wiem, że jeśli znowu ja nie wyciągnę ręki, to i ty tego nie zrobisz. A uwierz mi, jedno twoje słowo by wystarczyło…
Mogą nie być tymi, które lubisz najbardziej. Mogą nie być najciekawsze, ale są najbliższe i prawdopodobnie najbardziej przejrzyste dla Ciebie. – James Salter 14. Byłem najmłodszym dzieckiem i dostałem o wiele więcej wolności niż mój brat i siostra. Włóczyłem się, robiąc swoje, ale nie wpadłem w złe kłopoty. Paul Giamatti

Nasza powieść jest krytyczna tak samo jak ty i ja nie wiemy co w czymś czego nie da się nazwać poprawnie. Jesteśmy razem ale tak naprawdę nie możemy i kochamy się ale nie wolno mamy zrobić w czym wybrać czy jest jakiś wybór czy to po prostu zakazana miłośc, coś czego nam nie wolno coś czego nigdy nie będzie i teraz wiem, że kocham ty byłeś moim pierwszym mężczyzną moją pierwszą prawdziwą i dojrzałą miłością później zniknąłeś zrobiłeś jej dziecko zostawiłeś mnie bo nie było już wyjścia a kiedy po sześciu latach się spotykamy , każdy z nas ma po dwoje dzieci i żonę albo męża, w tym wszystkim my zakochani stęsknieni dwóch kochanków a zarazem prawdziwa miłość i jedność powrót szczerej nie ma kochamy się, zrobiliśmy to już spotykamy się jak tylko wracasz ale wracamy później dwo swoich domów do swoich rodzin wtulając się w to same łóżko co oni kładziemy się spać i nic by tak nie bolało jak to, że z kimś ale bez siebie zasypiamy znów samotni z głową w chmurach myśląc jak dziś było pięknie i jak coraz mocniej się kochamy to szaleństwo wiemy to obydwoje ale jak zostawić coś co nas uszczęśliwia coś co nam daje szczęście choć na chwilę to jesteś się nie zmieniło, znów czekam jesteś taki sam ale ja już inna, silniejsza pewniejsza siebie walcząca o swoje a wiesz czemu bo jestem pionkiem w tej grze , która się nazywa życie. Kiedyś umrzemy albo szczęśliwie albo samotni. Ciągle słyszymy tkwij w tym "tak trzeba".Ryzykujemy wiele nie wolno nam tego robić ale jesteś moim tlenem a wiesz , że bez niego nie da się oddychać. Jesteś uzależnieniem narkotykiem, bez którego nie daję rady a jak go już wezmę jestem najszczęśliwszą osobą pod słońce...ciągle czekam na ciąg dalszy.

Z badań przeprowadzonych przez fundację Avalon „Seksualność i rodzicielstwo osób z niepełnosprawnością ruchową” wynika, że ponad jedna trzecia (36 proc.) badanych doświadczyła sytuacji, w której usłyszała, że temat miłości, seksualności i rodziny ich nie dotyczy i nie powinni się tym aspektem życia interesować
\n \n kochamy się ale nie możemy być razem bo mamy rodziny
My, kobiety, jesteśmy nieco bardziej… hmmm, skomplikowane. Ale chociaż jestem w mniejszości we własnym domu, nigdy nie czułam się zdominowana. Bo też szczerze mówiąc, nie postrzegam świata przez pryzmat płci, tak jak z mężem nie dzielimy domowych czynności na damskie i męskie. Uzupełniamy się, bo każdy jest dobry w czym innym.
Może coś pomoże: Wacław Mieszkamy tak blisko siebie, kochamy się, a jednak wciąż nie możemy być razem. Klara Czym się znowu przejmujesz? Czy moja miłość Ci nie … .